66-letni pacjent z nowotworem już trzy razy miał przekładaną operację urologiczną w szpitalu wojskowym w Lublinie. W piątek, tuż przed zabiegiem okazało się, że nie ma anestezjologa.
– Tata nie ma już do tego nerwów. Nie dość, że sama świadomość choroby nowotworowej to ogromny stres, zwłaszcza dla osoby, która ma wiele innych schorzeń, to operacja jest ciagle przekładana – denerwuje się pan Tomasz, syn pacjenta.
O konieczności usunięcia złośliwego guza, 66-latek dowiedział się od urologa w listopadzie ubiegłego roku. Od tego czasu miał już trzy terminy operacji.
– Dwa pierwsze były przesunięte pewnie przez Covid-19. Mieliśmy nadzieję, że w piątek w końcu go zoperują, przecież to złośliwy nowotwór – podkreśla pan Tomasz. – Tata zgłosił się do szpitala dzień wcześniej. Zrobiono mu wszystkie badania, był przygotowany do operacji, nastawił się też psychicznie, co nie jest łatwe. W piątek rano, okazało się, że nie ma anestezjologa i zabiegu znowu nie będzie. To nie do uwierzenia – irytuje się syn pacjenta.
– Musieliśmy wrócić do domu i znowu nerwy, czekanie na kolejny termin. Dla niektórych pacjentów dodatkowym utrudnieniem jest dojazd do szpitala. My mieszkamy niedaleko Lublina, ale obok taty leżał pacjent, który mieszka 300 kilometrów stąd – dodaje.
Szpital tłumaczy, że w piątek zachorował anestezjolog i nie było go kim zastąpić. – 14 stycznia nie odbyły się dwa zaplanowane zabiegi urologiczne. Lekarz anestezjolog zaplanowany do zabiegu z przyczyn zdrowotnych nie mógł przybyć do pracy i uczestniczyć w operacji. Przebywa na zwolnieniu lekarskim – przyznaje płk Bogusław Piątek, rzecznik szpitala wojskowego w Lublinie. Tłumaczy: – W związku z ograniczoną liczbą lekarzy tej specjalności, nie było możliwości zapewnienia zastępstwa w tak krótkim czasie. Możliwości lekarzy ograniczają również przepisy w zakresie czasu pracy.
Bo leczą chorych na Covid-19
Rzecznik zaznacza też, że w szpitalu cały czas działa oddział covidowy uruchomiony 8 listopada ubiegłego roku. – To w znacznym stopniu absorbuje personel medyczny, a szczególnie obciąża Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii – wyjaśnia płk Piątek. Zaznacza: – Zaangażowanie w leczenie chorych na Covid-19 powoduje ograniczenia w zakresie realizacji świadczeń medycznych w pełnym zakresie z przyczyn od nas niezależnych.
To problem również w innych szpitalach w naszym regionie. Dalsze odmrażanie łóżek covidowych, które zwiększyłoby możliwości przyjmowania pacjentów niezakażonych i wykonania przekładanych zabiegów, stanęło pod znakiem zapytania. Jeszcze przed nowym rokiem dyrektorzy szpitali przyznawali, że wstrzymali odmrażanie łóżek covidowych ze względu na spodziewaną w styczniu piątą falę wywołaną Omikronem. Na początku stycznia, rzeczniczka wojewody lubelskiego potwierdziła, że konieczne jest „zweryfikowanie planu odmrożenia łóżek”.
– Nie wiadomo, jak w naszych warunkach klimatycznych oraz w kontekście poziomu wszczepienia, wariant Omikron będzie oddziaływał na poziom hospitalizacji i zgonów – tłumaczyła Agnieszka Strzępka.
Kiedy pacjenci, którym odwołano w piątek zabiegi będą mogli zostać zoperowani? – Odwołane zabiegi operacyjne nie były operacjami bezpośrednio ratującymi życie i zostaną przeprowadzone w możliwie jak najkrótszym terminie. W imieniu kierownictwa szpitala przepraszam za tę sytuację – ubolewa rzecznik. – Proszę jednak o zrozumienie, bo w wyniku trudnej sytuacji jaka występuje we wszystkich placówkach ochrony zdrowia, stajemy często przed dylematami i zmuszeni jesteśmy podejmować trudne decyzje, którym pacjentom mamy pomóc w pierwszej kolejności.