Rodzice: Dzieci lubią różnorodność i lekkie, ale smaczne obiady. Dietetyk: Solić w stołówkach można, ale dosalać nie.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Od 1 września w szkolnych sklepikach uczniowie nie kupią już w szkole chipsów, czekolady ani napojów gazowanych. Zmiany objęły także stołówki – smażone kotlety ma zastąpić ryba i cielęcina, a lekarstwem na nadmiar soli mają być zioła.
– Ideą wprowadzenia zmian jest chęć oddziaływania w sposób korzystny na kształtowanie nawyków żywieniowych dzieci oraz oferować im tego, co jest dla nich wskazane – mówi prof. Krystyna Gutkowska, ekspert w zakresie żywienia, Dziekan Wydziału Nauk o Żywieniu Człowieka i Konsumpcji Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, która wczoraj przekonywała dyrektorów lubelskich szkół do zmian. Podkreślała, że nie można uczyć dzieci teoretycznie, tego co jest zdrowe, a jednocześnie pozwalać żywić się fastfoodami.
Podobnie uważa wielu nauczycieli. – Reforma jest potrzebna. W trosce o zdrowe żywienie dzieci już dwa lata temu zmieniliśmy firmę cateringową dowożącą do szkoły obiady. Poprzednie posiłki były monotonne i dosyć ciężkie. Dzieci lubią zaś różnorodność i lekkie, ale smaczne obiady – przyznaje Wioleta Toruń, ze Szkoły Podstawowej Sióstr Urszulanek Unii Rzymskiej w Lublinie.
– Niektórzy krytykują zmiany, ale uważam, że idą one w dobrym kierunku. Nasz styl życia zmienił się w ciągu kilku lat i dlatego zmienić powinno się pożywienie. Musimy uczyć dzieci nowych smaków. Owszem, są rzeczy których nie lubią np. barszcz ukraiński. W naszym przedszkolu udało się do tej zupy przekonać jednak wiele dzieci. Trzeba próbować – tłumaczy Marta Mazurkiewicz, Niepublicznego Przedszkola „Plastuś” w Bełżycach.
Specjaliści zdrowego żywienia podkreślają jednak, że rewolucja żywieniowa nie zda się na nic jeśli nie włączą się w nią rodzice i nauczyciele. Krytykują np. mamy pozwalające nosić dzieciom do szkoły sól w woreczkach i nauczycieli odwracających głowy udając, że tego nie widzą.
– Solić można, a dosalać nie – podkreśla prof. Gutkowska. – To, że takie praktyki mają miejsce w lubelskich szkołach to błąd kucharzy, którzy źle interpretują ustawę. Sól nie jest całkowicie zakazana, a gotowanie bez soli jest nieprawdopodobne. Kucharki powinny się edukować. Muszą wiedzieć, co zastąpić czym, żeby było smaczne, zdrowe i absolutnie nie droższe niż wcześniej.