To ostatni moment, gdy ludzie mogą wpłynąć na konstrukcję bocianich gniazd. Lokatorzy są jeszcze w ciepłych krajach, ale na początek marca wszystko musi być gotowe. Energetycy i przyrodnicy zmniejszają ptasie budowle i montują platformy, by bociany bezpiecznie wychowały młode.
Akcja, którą ostatnio zorganizowano w Borzechowie Kolonii w powiecie lubelskim to jedna z wielu przeprowadzonych przez pracowników PGE z naszego regionu. Ingerowali w bocianią konstrukcję, by zapewnić bezpieczeństwo ptakom, a sobie bezawaryjną pracę sieci.
Stabilizacja i bezpieczeństwo
Jak opowiadają mieszkańcy, wiosną zeszłego roku w ich miejscowości pojawiła się para bocianów. – Same sobie wybrały słup energetyczny w środku wsi. Akurat niemal naprzeciwko miały rozlewisko. Teraz przyjechali pracownicy z PGE, zamontowali na słupie platformę i na niej położyli gniazdo. Bociany zrobiły je bezpośrednio na przewodach. To jedyne gniazdo, jakie mamy. Młodych para się nie doczekała. Z dzieciństwa pamiętam, że czasami były bociany na drzewie niedaleko naszej posesji, ale nie było ich dużo – wspomina jeden z mieszkańców.
Montowanie platform, na które trafiają bocianie gniazda, to jedna z metod pomocy tym ptakom. Stowarzyszenie Szansa dla Bociana zbiera informacje od mieszkańców z całego regionu i przekazuje je energetykom. Interwencja w Borzechowie to również efekt takiej współpracy.
– Zgłoszenie powinno zawierać zdjęcie i lokalizację gniazda i być przesłane na szansadlabociana@gmail.com. PGE w miarę możliwości i funduszy reaguje. Uczestniczymy w takich działaniach, czasami je konsultujemy – mówi Kamil Piwowarczyk ze stowarzyszenia, który od kilku lat prowadzi pod Lublinem Ośrodek Rehabilitacji Bocianów i bardzo chwali współpracę w PGE. Zwłaszcza PGE Puławy, na którego terenie wiele bocianich rodzin dostało platformy pod swoje gniazda.
Jak opowiada założyciel ośrodka rehabilitacji, po stanie swoich podopiecznych szybko się zorientował, jak groźne dla tych ptaków są spotkania z liniami energetycznymi i budowa gniazd bezpośrednio na słupach: kontuzje skrzydeł, obrażenia, po których skrzydło musi być amputowane, wypadnięcia z gniazda, poparzenia.
Przyrodnicy i osoby wspierające te charakterystyczne ptaki zauważają, że wraz ze zmianami cywilizacyjnymi bociany starają się dostosować do nowych warunków i to słupy energetyczne stały się ich głównym lokum. Znikają duże drzewa, strzechy, nie ma kominów, a dachy pokrywa blacha lub dachówka.
Za duży dom
Stowarzyszenie czeka też na informacje o zbyt dużych bocianich gniazdach. Taka konstrukcja jest niebezpieczna dla ptaków, bo może runąć, zabijając młode, a po drugie jest dużym obciążeniem dla słupów energetycznych. W takich przypadkach współpraca stowarzyszenia i energetyków jest bardzo istotna.
– Co roku bociany, odnawiając gniazdo, dokładają kolejna warstwę patyków. Z czasem powstaje niemal wieża. Dlatego trzeba zmniejszać gniazda, zostawiając najnowszą, górną warstwę, a wyrzucając stare, dolne. Zwłaszcza, że w tych gniazdach jest mnóstwo śmieci. Torebki foliowe, elementy garderoby – wylicza Tomasz Kobylas, prezes Zamojskiego Towarzystwa Przyrodniczego, które wspiera działanie stowarzyszenia i też namawia do sygnalizowania, gdzie są bocianie gniazda wymagające ludzkiej interwencji.
Zaglądanie do gniazd może uratować ptakom życie, bo bardzo często bociany zabierają rolnicze i wędkarskie „odpadki” – sznurek do snopowiązałek i żyłkę. Zdarza się, że młode się w nie zaplątują i potem nie mogą wydostać się z gniazda. Bywa, że tracą nogę, a nawet życie. Jeśli mieszkańcy w porę zauważą, że coś złego dzieje się w gnieździe, zaalarmowani energetycy i działacze na rzecz bocianów dostają się do nich ze zwyżki, uwalniając ptaki.