7-latek z małego miasteczka na Lubelszczyźnie powiesił się na balustradzie przy wejściu do szkolnej szatni. Koledzy polali go wodą i zaprowadzili na lekcje. Matka dowiedziała się o zdarzeniu popołudniu… od rówieśników syna. Podobnych dramatów jest więcej. Tysiące dzieci nie widzą innego wyjścia niż śmierć.
>>> Czytaj także: Ostateczne wołanie o ratunek. Jak pomóc dziecku, które ma myśli samobójcze. Rozmowa z dr n. med. Agatą Makarewicz
Nie wszyscy uczniowie, którzy przekroczyli progi szkół po ograniczeniach związanych z pandemią, poradzili sobie z powrotem do normalnych lekcji i sprawdzianów. Niektórzy sięgali po rozwiązania ostateczne. W jednej ze szkół w regionie chłopiec targnął się na swoje życie w szkolnej toalecie. Został znaleziony przez nauczycielkę po 1,5 godziny. Na szczęście przeżył.
Komenda Główna Policji wyliczyła, że w 2021 roku aż 1496 polskich dzieci i nastolatków poniżej 18. roku życia podjęło próbę samobójczą. Aż 127 prób zakończyło się śmiercią. Jeszcze w 2020 prób samobójczych było 736. Przez rok ich liczba wzrosła aż o 77 procent!
– Dane Komendy Głównej Policji pokazują nam tylko te próby oraz śmierci samobójcze, o których zostały powiadomione organy ścigania. Według Światowej Organizacji Zdrowia na każdą odnotowaną w oficjalnych rejestrach śmierć samobójczą młodej osoby przypada od 100 do 200 prób – przekonują autorzy raportu w ramach projektu „Życie warte jest rozmowy”. To znaczy, że realnie zachowań autodestrukcyjnych wśród dzieci jest znacznie więcej.
Uczyć, ale relacji
Problem wśród dzieci narasta z roku na rok, bo w 2012 prób samobójczych według danych policji było 152. A zdalne nauczanie jeszcze wszystko pogorszyło.
Mieszkający pod Lublinem Krzysztof, opowiada o powrocie 11-letniego syna do szkoły po zdalnych lekcjach: – Czwarta klasa, która jest dla dziecka wielką zmianą, była praktycznie z domu. Edukacyjnie wydawało się, że jest super, na świadectwie miał nawet czerwony pasek. Ale tak naprawdę nic nie robił, bo nie musiał. Na zdalnym można było kombinować. Wrócił do szkoły w klasie piątej i okazało, że nagle każdy nauczyciel coś od niego chce. Zaczęły się problemy. Na szczęście szybko udało się zapisać go do poradni, w której psycholog pracowała z nim około roku, spotykali się raz w tygodniu. Jesteśmy zadowoleni z pomocy jaką tam uzyskał.
– Powrót do szkoły po dwóch latach izolacji, okazał się w 90 procentach powrotem do reżimu natychmiastowego zaliczenia zaległości, kiedy te dzieci były kompletnie wyłączone z jakiegokolwiek rytmu. Nawet niekiedy mycia się, czy ubierania – mówi psychiatra dziecięcy dr n. med. Agata Makarewicz z Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji SPSK 1 w Lublinie. – Rolą szkoły jest socjalizacja na nowo, umożliwienie dzieciom powrotu do relacji rówieśniczych. Wyjścia na spacer, zorganizowanie integracji, zadawanie krótkich zadań, które pozwolą obudzić się mózgowi – dodaje.
Problemy z nauką i wysokie wymagania to nie jedyny problem. Czynnikami, które powodują problemy psychologiczne wśród dzieci są stresujące wydarzenia życiowe.
Tomasz z Lublina: – W trakcie pandemii zmarł mój tata. 8-letnia córka zaczęła mieć nocne lęki. Nie bardzo wiedzieliśmy jak sobie poradzić, gdzie szukać pomocy. Koleżanka żony poleciła poradnię, okazało się, że z marszu można się tam zapisać. Chodziliśmy przez rok do pani psycholog i udało jej się wyciągnąć córkę z tego wszystkiego. Teraz wszystko jest dobrze, a ponadto dowiedzieliśmy się, jak reagować na przyszłość.
Niestety nie zawsze kończy się tak dobrze. Mała szkoła, w miasteczku na Lubelszczyźnie. 7-letni chłopiec, uczeń pierwszej klasy, był ofiarą przemocy rówieśniczej. Nikt nie wiedział o jego problemie. Pewnego dnia powiesił się na balustradzie przy wejściu do szkolnej szatni. Na szczęście został znaleziony przez inne dzieci. Był przymroczony, więc koledzy polali go wodą i zaprowadzili na lekcje. Co jeszcze trudniej zrozumieć, nauczycielka nie zadzwoniła po rodziców, ani po psychologa. Matka przyszła po dziecko do szkoły po południu i to inne dzieci powiedziały jej, co się wydarzyło z synem.
Jak widać czasami brakuje zwykłej empatii. Ale w polskich szkołach dopiero zaczyna się coś zmieniać, jeśli chodzi o dostęp do specjalistycznej pomocy. – Jestem zatrwożona. Podsumowałam bieżący rok szkolny, według rejestru interwencji, trzykrotnie zwiększyła się ich liczba. Szkoła liczy prawie 700 uczniów, a pedagog szkolny jest jeden – mówi pedagog z jednej z lubelskich szkół podstawowych.
To ma się zmienić. Od 1 września 2022 r. każde przedszkole i szkoła będzie musiała zatrudnić określoną liczbę pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów oraz terapeutów pedagogicznych. Jeśli placówka ma mniej niż 30 podopiecznych, to zatrudnienie ma wynosić co najmniej 1/4 etatu. Powyżej 101 osób musi to być już 1,5 etatu oraz 0,2 etatu na każdych kolejnych 100 uczniów. Szkoła lub przedszkole samo też może zdecydować, czy zatrudnić psychologa, pedagoga, czy logopedę. W 2024 roku liczba zatrudnionych ma jeszcze bardziej wzrosnąć.
Rodzice dowiadują się chyba ostatni
– Ja dowiedziałam się w ostatniej chwili. Na szczęście dziecko żyje, leczy się – mówi Joanna. Chce opowiedzieć co przeszła, bo ma nadzieję, że może ktoś to przeczyta, pomyśli i spojrzy inaczej, na to co dzieje się w domu.
Z perspektywy czasu zauważa, że problemy zaczęły się być może nawet kilka lat wcześniej. Ale był Covid i dzieci siedziały przed komputerami. Nikogo nie zastanawiało, że dziecko tak często jak wcześniej nie wychodzi na dwór i nie spotyka się z rówieśnikami.
– W domu dużo rozmawiamy. Oczywiście nie tak dużo jak wtedy, gdy dziecko ma kilka lat, bo życie nastolatka rządzi się swoimi prawami. Miałam wrażenie, że mamy dobry kontakt. Były rozmowy o pierwszych miłościach, pasjach, znajomych. To wszystko wiedziałam. Byłam na bieżąco. Nie wiedziałam, że dziecko się tnie – przyznaje.
Kiedy wróciła stacjonarna nauka, dziecko wyraźnie jej unikało. Chowało się za choroby. Raz był ból brzucha. Raz ból gardła. Obniżyły się oceny. Pojawiły się nieprzespane noce. Problemem było też namówienie na zjedzenie czegokolwiek.
– Ale wtedy myślałam, że w grę wchodzi jakaś dieta. Że może chce schudnąć, bo pojawiła się nowa miłość i ważny stał się wizerunek – przyznaje kobieta. – Dopiero, kiedy okna w pokoju były cały czas zasłonięte, dziecko przestało wstawać z łóżka i praktycznie się odzywać zaczęłam „poważną rozmowę”. Usłyszałam, że jest problem i potrzebny jest psycholog. Znalezienie go nie było proste. Terminy były bardzo odległe, nawet za kilka miesięcy. Wtedy zaczęłam prosić o pomoc znajomych. To też trwało wiele dni, ale się udało.
Po czwartej wizycie u psychologa (150 zł za jedną – red.) dziecko przyznało się, że ma myśli o samobójstwie. Zdradziło, że się tnie, bo tylko ból pozwala mu nie myśleć o złych i smutnych rzeczach.
– Blizny i świeże rany były na obu rękach i na udach. Kilka trzeba było zszywać. W innych było już zakażenie. Wcześniej ich nie wiedziałam, bo to była zima. Długie rękawy – przyznaje kobieta. – A potem była już próba samobójcza i szpital. Teraz jest leczenie. Najpierw były tylko leki uspokajające. Potem antydepresanty. To nie jest tak, że to są cudowne tabletki. Mijają tygodnie zanim dobierze się właściwy lek i ten zaczyna działać. U nas na szczęście już działa. Nie wiem, czy już będzie dobrze. Najbardziej boję się jesieni, bo lekarze uprzedzają, że pora roku ma wpływ na samopoczucie.
Kompletny dramat
Boi się też inna matka, której dziecko od ponad pół roku walczy z depresją. Ono także dokonywało samookaleczeń. Do próby samobójczej jednak nie doszło.
– Zawsze łączyłam depresję ze smutkiem i brakiem energii. Okazało się, że są różne rodzaje. U nas smutek nie jest częsty. Zdecydowanie częściej jest to agresja – opowiada. Ona także przyznaje, że początki choroby złożyła na karb wieku. Sama była buntowniczą nastolatką. Myślała, że dziecko przechodzi ten czas podobnie. – Wierzyłam, że przeczekam i to minie. Ale było coraz gorzej. Były i są ataki wściekłości. Agresja: słowna i fizyczna. Niszczenie rzeczy.
Kobieta zaczęła szukać pomocy, kiedy podczas jednego z takich ataków furii dziecko złapało nóż, przycisnęło sobie do szyi i zaczęło krzyczeć: „Chcesz tego?! Ty nie rozumiesz, co ja czuję! Ja już nie mam siły żyć!”. Potem był już tylko płacz.
– Wtedy zaczęłam szukać psychiatry. Na NFZ nie było szans. W Lublinie nawet prywatnie czekać trzeba było kilka tygodni – opowiada kobieta. – Szybciej, ale po znajomości, znaleźliśmy psychiatrę w innym mieście. Płacimy 400 zł za godzinę.
– W tej chwili mamy ogrom dzieci hospitalizowanych i czekających w kolejce do hospitalizacji, z których spora część w międzyczasie niestety żegna się z życiem. Przeżywamy kompletny dramat jeśli chodzi o psychiatrię dziecięcą – tymi słowami dr n. med. Agata Makarewicz alarmowała podczas panelu dyskusyjnego w trakcie ubiegłotygodniowej konferencji „Zdrowie psychiczne w lokalnej społeczności”.
Szpitalne oddziały pomagające dzieciom są w całym województwie dwa. Jeden w SPSK 1 przy ul. Głuskiej w Lublinie, gdzie pomoc otrzymują dzieci powyżej 13 roku życia. Drugi to Oddział Psychiatryczny Dla Dzieci i Młodzieży przy Abramowickiej pomagający także młodszym pacjentom.
– Mamy 40 łóżek, a obłożenie to czasami nawet 113 procent – przyznaje Piotr Dreher, dyrektor Szpitala Neuropsychiatrycznego w Lublinie. Dodaje, że przyjmuje więcej pacjentów niż oddział ma łóżek, bo dzieciom odmawiać nie chce. A jeśli łóżek brakuje, to dzieci śpią na materacach.
SPSK 1 otworzył w maju oddział dzienny opieki psychiatrycznej, gdzie dzieci mogą codziennie popołudniami przychodzić na leczenie, a na noc wracać do domu. 15-łóżkowy oddział zapełnił się w ciągu dwóch tygodni i już jest kolejka oczekujących na przyjęcie.
Oddziały mogłyby przyjmować więcej pacjentów, gdyby miały więcej lekarzy. Psychiatrów dziecięcych jest niewielu, a ci którzy są, niezbyt chętnie pracują w publicznych szpitalach.
Wszystkie ręce na pokład
Specjaliści zauważają też problem związany z podejściem najbliższych.
– Często niestety zdarza się tak, że rodzic przyprowadza do poradni dziecko czy młodzieńca, z myślą: proszę mi tutaj naprawić dziecko, bo z nim coś jest nie tak. A potrzebne jest uświadamianie rodziny. I mamy warsztaty różnego rodzaju, jak np. szkoła dla rodziców i wychowawców, warsztaty indywidualne. Ale musi być przede wszystkim chęć i dobra wola ze strony rodzica, żeby brać w tym udział i chcieć siebie zmieniać, żeby zmieniało się dziecko – mówi Małgorzata Długosz, dyrektor Zespołu Poradni nr 1 Lublinie, w której działa m.in. poradnia psychologiczno-pedagogiczna.
– Jeżeli chcemy zmienić sytuację dziecka, musimy zmienić sytuację rodziny – potwierdza dr Elżbieta Trubiłowicz, kierownik Specjalistycznej Poradni dla Rodzin w Lublinie. – Dzieci chorują na chorą rodzinę. Są objawem problemów, które są w rodzinie. To nie znaczy, że rodzina jest zła, po prostu ma problem.
Dlatego obecnie na pierwszą wizytę związaną z pomocą dla dziecka, zaprasza się właśnie całą rodzinę. Elżbieta Trubiłowicz dodaje, że na szczęście świadomość wśród rodziców się zmienia. – Przychodzą nawet rodziny rozbite, gdzie tata mieszka osobno, a mama osobno. Bo stawiamy to, jako niezbędny warunek leczenia dziecka.
Ale dr Agata Makarewicz dodaje, że zdarzają się jej rozmowy kończące się zaraz po informacji, że dziecko zostanie przyjęte do diagnozy, ale z udziałem obojga rodziców.
Nie jesteśmy jedyni
– Jestem bardzo wdzięczna szkole, bo dziecko zaliczyło rok na indywidualnym nauczaniu. Inaczej na pewno by nie zdało. Nie byłoby w stanie chodzić na lekcje – mówi Joanna. – Szkoła nam pomogła. Bardzo ważne było dla mnie to, że dowiedziałam się, że nie jesteśmy jedyni. Nie tylko my mamy indywidualne zajęcia. Takich dzieci jest bardzo wiele. Nikt nie widzi, co dzieje się w ich głowach. Dopóki nie dojdzie do najgorszego ukrywają swój ból. Najmocniej pamiętam słowa dziecka, gdy spytałam, czy znajomi nie zauważyli, że dzieje się z nim coś złego. „Mamo, ja nie jestem nienormalny. Nie zachowuję się nienormalnie. Jak spotykałem się z ludźmi to się uśmiechałem i rozmawiałem. Tylko strasznie chciało mi się wtedy płakać. Nie chciałem z nimi być”.
REFORMA I TRZY POZIOMY POMOCY
Ministerstwo Zdrowia reformuje system ochrony zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży w oparciu o nowy model udzielania świadczeń, który składa się z trzech poziomów. Pierwszy z nich już funkcjonuje.
I poziom
Ośrodki środowiskowej opieki psychologicznej i psychoterapeutycznej dla dzieci i młodzieży, które udzielają pomocy dzieciom, które nie potrzebują diagnozy psychiatrycznej lub farmakoterapii (ważne! – przyjmują bez skierowania). W województwie lubelskim umowę z NFZ ma 29 takich gabinetów, w tym 4 w Lublinie. Pełną listę można znaleźć tutaj.
Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, obecnie rozpoczęty został kolejny etap wdrażania reformy - zawieranie kontraktów na II i III poziom referencyjny.
II poziom
Mają to być Centra Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży, w których pracować będzie lekarz psychiatra, a pacjenci wymagający intensywniejszej opieki będą mogli skorzystać ze świadczeń w ramach oddziału dziennego. Jeden taki ośrodek obejmowałby wsparciem kilka sąsiadujących ze sobą powiatów.
III poziom
Będą to ośrodki wysokospecjalistycznej całodobowej opieki psychiatrycznej. Pomoc znajdą tu pacjenci wymagającej najbardziej specjalistycznej pomocy, w tym w szczególności osoby w stanie zagrożenia życia i zdrowia, przyjmowani w trybie nagłym. W ośrodkach tych będą się także kształcili przyszli lekarze psychiatrzy i inni specjaliści systemu.
– Jednym z celów wprowadzanej aktualnie reformy psychiatrii dziecięcej jest wyrównanie dostępu do opieki specjalistycznej we wszystkich regionach kraju, w szczególności w regionach, gdzie obecnie dostęp do tej opieki jest niewystarczający – informuje Jarosław Rybarczyk z Ministerstwa Zdrowia. Jak dodaje, nacisk w rozwoju psychiatrii ma być położony przede wszystkim na rozwijanie pomocy ambulatoryjnej oraz oddziałów dziennych (I i II poziom nowego modelu ochrony zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży).
Gdzie szukać pomocy
Oprócz działającego już I poziomu referencyjnego, świadczenia w ramach NFZ są świadczone:
W warunkach ambulatoryjnych m.in. Świadczenia Psychiatryczne Ambulatoryjne dla dzieci i młodzieży w 15 miejscach udzielania świadczeń, w tym w 7 miejscach w Lublinie
W warunkach dziennych m.in. Świadczenia Dzienne Psychiatryczne Rehabilitacyjne dla Dzieci i Młodzieży w 3 miejscach w Lublinie
W warunkach stacjonarnych m.in. Świadczenia Psychiatryczne dla dzieci i młodzieży w 2 miejscach w Lublinie
• Pełny wykaz miejsc na stronie gsl.nfz.gov.pl/GSL/
Telefon zaufania
800 12 12 12 – całodobowa i bezpłatna infolinia Dziecięcego Telefonu Zaufania, oferuje wsparcie dzieciom i młodzieży, a także ich rodzicom i opiekunom, którzy mogą skorzystać także z czatu dostępnego na stronie internetowej Rzecznika Praw Dziecka https://czat.brpd.gov.pl
Imiona rodziców zostały zmienione
Kontakt do autora: pawel.buczkowski@dziennikwschodni.pl; tel. 697-770-405