– Odwróciłam się dosłownie na kilka sekund i wtedy córka zrzuciła na siebie kubek z gorącą herbatą. Byłam w szoku – opowiada Agnieszka Niewęgłowska z Radzynia Podlaskiego. Jej trzyletnia córka Amelia z poważnym oparzeniem brzucha trafiła w ubiegłym roku do „oparzeniówki” w Łęcznej. – Córka była w szpitalu niecały tydzień, na szczęście wszystko się dobrze zagoiło.
Dziecięcy oddział oparzeń w Łęcznej działa już pięć lat i w tym czasie przyjął ponad 1100 małych pacjentów z całej Polski. Część z nich razem z rodzicami przyjechała w piątek na spotkanie ze świętym Mikołajem.
– Córka ściągnęła na siebie talerz z gorącą zupą. Byłam przerażona, bo wyglądało to strasznie. Miała poparzone obie dłonie, brzuch, nogi. Karetka od razu zabrała ją do Łęcznej, gdzie lekarze stwierdzili poparzenia drugiego i trzeciego stopnia – opowiada Klaudia Trojanowska, mama 5-letniej Nicoli, która na oddziale spędziła dwa tygodnie.
U 11-letniego Przemka Olecha konieczny był przeszczep skóry. – Wszystko przez wybuch gazu. Ja i syn mieliśmy bardzo poważne poparzenia. U mnie drugiego stopnia – przede wszystkim nogi, dłonie, przedramiona. U syna stwierdzono trzeci stopień. Konieczny był przeszczep skóry w okolicach stawu skokowego. Trzy tygodnie spędził w szpitalu, ale wszystko się goi coraz lepiej – opowiada Lilia Olech.
Jak tłumaczy prof. Jerzy Strużyna, szef Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń, oparzenia u dzieci są bardzo częste. To głównie oparzenia gorącymi płynami.
– Wbrew pozorom takie oparzenia nie są tak tragiczne w skutkach jak u dorosłych. Z reguły takie oparzenie nie powoduje takich skutków jak płomień – mówi prof. Strużyna. – W Polsce oparzeniami dzieci zajmują się oddziały chirurgii dziecięcej. Jedynym oddziałem, który nie podlega temu schematowi, jest właśnie nasz oddział oparzeń w Łęcznej. Powstał na wzór oddziałów amerykańskich.
Dziecięcy oddział oparzeń w Łęcznej działa od października 2014 roku. Od tamtej pory leczonych tu 1109 małych pacjentów. W tym roku do szpitala w Łęcznej trafiło już 179 dzieci w wieku od kilku miesięcy do 18 lat. 60 z nich miało poniżej 3 lat.