Niektórzy z nich uczestniczyli w pamiętnych, lipcowych strajkach z 1980 roku. Teraz sytuacja może się powtórzyć. Szykują się zwolnienia, albo ucinanie pensji.
Przypominamy, że o masowych zwolnieniach zarząd PKP CARGO S.A poinformował w środę, 3 lipca. Zatrudnienie straci ponad 4100 osób, a najwięcej w lubelskim – mowa o ok. 650 kolejarzach. Chodzi więc o blisko 40% załogi.
- To niewątpliwie dramat 650 polskich rodzin, którego w historii naszego zakładu jeszcze nie było. W tej chwili jest wprowadzony program naprawczy, gdzie część naszych pracowników już jest na postojowym. Już teraz widzimy trudności w uruchomianiu pociągów, chociażby w rejonie stacji granicznej Dorohusk, gdzie przewozy wzrosły ponad trzykrotnie w stosunku do okresu sprzed wojny. Jak będzie więc PKP CARGO realizować umowy w tej sytuacji? – zastanawiał się Maciej Gamla, przewodniczący „Solidarności” Sierpień 80.
On, oraz inni związkowcy spotkali się z Michałem Moskalem (PiS), szefem gabinetu politycznego Jarosława Kaczyńskiego.
- Tak się nie zarządza firmami, tak nie powinien wyglądać plan naprawczy, a zwłaszcza dla spółki, która tej naprawy potrzebuje. Bo co do tego, że PKP CARGO mierzyło się z różnymi problemami na przestrzeni ostatnich lat to nie ma żadnych wątpliwości. Jednym z takich problemów jest brak wykwalifikowanej kadry eksploatacyjnej. Jeśli dzisiaj PKP CARGO chce się pozbyć tej kadry, to mamy świadomość, że ta spółka nie będzie mieć szansy wrócić do tego, żeby działać na rynku – mówi Michał Moskal. I jak podkreśla: - Nowi menagerowie mówią, że sposobem na zarządzanie spółką jest wywalenie z pracy tysięcy ludzi w Polsce. A w zakładzie wschodnim, który jest najbardziej opłacalny w całym PKP CARGO, który generuje największą część zysku, celem jest, aby wywalić tych ludzi jeszcze więcej – dodaje Moskal. Jego zdaniem to próba zniszczenia firmy, która mogłaby być drugim, największym przewoźnikiem, ale też dramat gospodarczy i trudna sytuacja, jeśli chodzi o nasze bezpieczeństwo.
Wśród związkowców obecnych na spotkaniu był Marian, który na kolei pracuje od ponad 40 lat.
- To, co się teraz dzieje nigdy nie miało miejsca. Brak mi słów, żeby powiedzieć, co czuję. Ja i tak mam już swoje lata, ale co mają zrobić młodzi? Gdzie oni znajdą miejsce pracy, skoro wszystkie większe zakłady są na Lubelszczyźnie likwidowane? Mam nadzieję, że jeszcze uda się to odwrócić. Póki co nie widzę tego jednak w dobrych barwach – mówi wieloletni pracownik.
Tymczasem dzisiaj (10.07) odbyło się posiedzenie podkomisji stałej do spraw transportu kolejowego. Podczas spotkania Marcin Wojewódka, p.o. prezesa firmy, stwierdził, że spółka jest zadłużona i wymaga gruntownych działań restrukturyzacyjnych, nie zamierza jednak jej likwidować. Bieżącym sposobem na rozwiązanie problemów ma według niego być obniżenie wynagrodzeń, lub zmniejszenie etatów.
Sprawie zapowiada się przyglądać Michał Moskal. - To tutaj na Lubelszczyźnie w lipcu 1980 r. robotnicy i kolejarze powiedzieli stop komunistom. Mam nadzieję, że dzisiejsza pikieta to mały kamyk, który uruchomi lawinę i powstrzyma te szalone pomysły. Ja zrobię wszystko i wykorzystam każde narzędzia, którymi dysponuje żeby powstrzymać szaleństwo serwowane nam przez układ PO-PSL i tragedie polskiej kolei i kolejarskich rodzin – mówi polityk PiS-u.