Rozmowa z Aleksandrem Komorem, byłym piłkarzem Motoru Lublin, obecnie zawodnikiem GKS Katowice
- Różnie piłkarze podchodzą do meczów z byłymi klubami, ale akurat dla pana niedzielny mecz z Motorem chyba jednak będzie wyjątkowy?
– Zdecydowanie tak. Zagram tak naprawdę w domu. Pochodzę z Lublina, rodzina będzie na trybunach, znajomi tak samo, a ja mam duży sentyment do Motoru. Na pewno czeka mnie bardzo ciekawy mecz.
- A jakie są szanse, że na pewno pojawi się pan na boisku? W pierwszej kolejce nie było możliwości występu ze względu na czerwona kartkę z poprzedniego sezonu, ale w drugiej zaliczył pan już 90 minut…
– Decyzja należy oczywiście do trenera. Jest jeszcze parę treningów i na pewno wszyscy będą walczyć, żeby znaleźć się w podstawowym składzie. Nie ukrywam, że dla mnie byłby to jednak ważny występ, bo odkąd odszedłem z Motoru tak naprawdę nie miałem okazji zagrać przeciwko temu klubowi. Występowałem na Arenie Lublin, kiedy graliśmy tam z Górnikiem Łęczna. Spędziłem jednak w Motorze sporo czasu i mam wielki sentyment do tego klubu. To by było dla mnie naprawdę duże wydarzenie, wiadomo jednak, że teraz gram dla GKS i na boisku nie będzie żadnych sentymentów, zrobimy wszystko, żeby trzy punkty pojechały do Katowic.
- Drużyna Goncalo Feio musi chyba robić wrażenie? Nie tylko w tym sezonie, ale i w poprzednim…
– Na pewno tak. Oglądałem kilka spotkań i można powiedzieć, że drużyna gra na bardzo dużej intensywności. Jest świetnie przygotowana pod względem motorycznym, a na boisku jest kolektywem. Każdy wie, co ma robić na murawie. A do tego są kibice, którzy napędzają zespół. Na inaugurację przeciwko Zagłębiu Sosnowiec na trybunach było niemal 10 tysięcy osób, można się spodziewać, że w niedzielę będzie podobnie. A to oznacza, że czeka nas prawdziwe piłkarskie święto, bo nasi kibice na pewno też dopiszą.
- Wiele razy plotkowano, że Aleksander Komor wróci do Motoru. Coś było na rzeczy czy to tylko plotki?
– Szczerze mówiąc to temat pojawiał się już kilka razy. Czasami był bardziej konkretny, a czasami mniej. To były dla mnie trudne decyzje, bo mam sentyment do tego klubu i zawsze musiałem to wszystko mocno przemyśleć. Ostatecznie wybierałem jednak grę w wyższej lidze, bo po to się gra w piłkę, żeby występować, jak najwyżej. Zawsze kibicowałem jednak Motorowi odkąd odszedłem z Lublina.
- A jest jeszcze ktoś w klubie z Lublina, z kim miał pan okazję grać?
– Tak na szybko wydaje mi się, że poza Rafałem Królem, który wprowadzał mnie do drużyny chyba już nikt. Oczywiście poza kierownikiem Darkiem Baryłą. Wiadomo, że sporo czasu już minęło i wiele się zmieniło, parę znajomych twarzy jednak będzie.
- A jak oceniacie ten początek sezonu w waszym wykonaniu? W pierwszej kolejce była porażka z Miedzią Legnica, ale graliście w dziesiątkę od 42 minuty. W poniedziałek pokonaliście za to Chrobrego Głogów…
– Nawet mimo gry w osłabieniu, na inaugurację mieliśmy sytuacje, żeby otworzyć wynik i na pewno przynajmniej nie przegrać. Stało się inaczej, ale skupiliśmy się na dobrych stronach i drugi występ był lepszy. Wiadomo, że mecz był ciężki, bo Chrobry stał nieźle w niskiej obronie i mieliśmy problemy, żeby się przedrzeć. Stracony gol na 1:1 spowodował, że rywale złapali oddech. Po przerwie już jednak dominowaliśmy, czego efektem były dwa gole. Cieszymy się, ze ten pierwszy mecz na Bukowej wypadł pozytywnie i że zdobyliśmy trzy punkty.
- A jaki „Gieksa” stawia sobie cel w tym sezonie?
– Walczymy o pierwszą szóstkę. Na razie gramy z meczu na mecz i skupiamy się na mniejszych celach. Mamy jednak takie zdanie na koszulkach „idziemy po więcej” i bez wątpienia ten klub zasługuje na to, żeby grać w ekstraklasie. Liga pokazuje, że nie ma tu „ogórków”. Każda drużyna potrafi wygrać z każdą, moim zdaniem poziom z roku na rok jest coraz wyższy i nikt nie odpuszcza. Dzięki temu liga jest bardzo ciekawa.