Po środowym remisie ze Zniczem piłkarze lubelskiego Motoru tracą siedem punktów do miejsca gwarantującego utrzymanie. Do rozegrania pozostało im już tylko sześć meczów. Wszystkie z czołówką tabeli.
Lubelscy kibice byli zawiedzeni nie tylko wynikiem, ale również tym, iż razem z ekipą Znicza nie przyjechali Piotr Świerczewski (drugi trener pruszkowian) i Maciej Szczęsny, odpowiadający za szkolenie bramkarzy. Część fanów, liczyła na pamiątkowe zdjęcia i autografy.
– Piotrek przebywa za granicą, a Maćka zatrzymały sprawy w Warszawie – tłumaczy nieobecność gwiazd Maciej Śliwowski, trener Znicza, który sam zresztą też mógłby rozdawać autografy, bo jest byłym reprezentantem Polski. W latach 90. zdobył mistrzostwo Polski z Legią Warszawa oraz mistrzostwo Austrii z Rapidem Wiedeń.
Na trybunach stadionu przy Al. Zygmuntowskich znalazł się za to Daniel Koczon, który pożegnał się już z Wisłą Płock. 29-letni napastnik spakował manatki, sprowadził się do Lublina i od tygodnia trenuje z Motorem. O jego grze w tej rundzie w lubelskim zespole nie ma jednak mowy.
Piłkarz ćwiczy pod kątem przyszłego sezonu, choć jeśli "żółto-biało-niebiescy” spadną do III ligi, to raczej nie zagrzeje tu miejsca.
– Niczego nie przesądzam, ale czuję się na siłach żeby grać wyżej, co najmniej w I lidze – przyznaje Daniel Koczon.
– Mam nadzieję, że kluby nie zapomniały o mnie. Na razie czekam na wyjaśnienie sytuacji z Wisłą. Klub złożył już wniosek do PZPN o rozwiązanie kontraktu z mojej winy, ale ja się na to absolutnie nie zgodzę. Postawili mi m.in. zarzut, że nie wykonywałem poleceń trenera. To śmieszne.
W niedzielę, o godz. 17, Motor gra na wyjeździe ze świeżo upieczonym liderem – Okocimskim KS Brzesko. Potem czekają go mecze z Wisłą Płock (u siebie), Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (na wyjeździe), Olimpią Elbląg (dom), OKS 1945 Olsztyn (wyjazd) i na koniec ze Stalą Stalowa Wola, w Lublinie.
– Gdyby PZPN podjął szybką decyzję w mojej sprawie to pomógłbym Motorowi. Ale znając działaczy związku nie spodziewam się decyzji przed końcem tego sezonu. Ale trzymam kciuki za chłopaków, żeby się utrzymali, bo to jest teraz najważniejsze – kończy Koczon.