ROZMOWA z Dawidem Ptaszyńskim, obrońcą i kapitanem Motoru Lublin
- To był mecz, w którym mieliśmy zagrać na zero z tyłu i zwrócić szczególną uwagę na Konrada Nowaka i Szymona Martusia. Wiadomo, że są dobrymi napastnikami i to na nich opiera się cała gra ofensywna Wisły. Ale tak się nie stało. Straciliśmy bramki po dwóch stałych fragmentach gry, gdzie mówiliśmy sobie w szatni, że musimy na nie uważać.
• Powstrzymać Konrada Nowaka chyba nie jest łatwo, skoro już w 7 min strzelił wam bramkę?
- Zgadza się. Konrad zaskoczył nas już na początku, później też miał sytuację. Ale na tyle ile mogliśmy to staraliśmy się mu przeszkadzać. Nie zawsze to wychodziło, to jest piłka i nie zawsze wychodzi się z takich konfrontacji wygranym.
• Do przerwy to jednak wy prowadziliście 2:1. Jakie były założenia na drugą połowę?
- Do przerwy prowadziliśmy grę i byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym. W przerwie trener mówił nam tylko żebyśmy się skoncentrowali. Przestrzegał nas żeby nie powtórzyła się historia z meczu z Radomiakiem, gdzie wyszliśmy na drugą połowę i zaraz dostaliśmy bramkę. Ale niestety, tutaj znowu było to samo.
• Kiedy Motor zagra wreszcie na zero z tyłu?
- Trudno powiedzieć, bo staramy się grać żeby sprawić jak najwięcej radości kibicom, a więc bardzo efektownie. Wiadomo, że jeżeli tak robimy to rzucamy większość sił do przodu i próbujemy strzelić bramkę, szczególnie w spotkaniach u siebie. Nie jesteśmy zespołem, który tylko się broni, rzuca długie piłki i gra na kontrę. Myślę, że pierwsza połowa z Wisłą potwierdziła to.