Jeżeli miejscy radni nie dadzą 500 tys. zł na wykupienie przez miasto udziałów w sportowej spółce akcyjnej, Motor zniknie z piłkarskiej mapy Polski. I to w 60 rocznicę swojego powstania.
Jeżeli jednak radni odmówią pomocy, nie ma szans na jakiekolwiek zmiany organizacyjne. Motor zostanie przy stowarzyszeniu LKP, a to w praktyce oznacza ostateczny upadek klubu. Wprawdzie działacze złożyli już do PZPN wniosek o przyznanie licencji, ale przy pustej kasie i z balastem długów klub nie ma szans na przetrwanie.
Można się spodziewać, że wniosek spotka silną opozycję w radzie. Został już negatywnie zaopiniowany przez komisję sportu.
– Sądzę, że projekt uchwały ma wiele wad. Czy odrzucając ją zabijemy piłkę w Lublinie? Nie sądzę. W mieście jest wiele innych klubów, które mogą otrzymać te pieniądze. A jest przecież kilka dużych miast, jak Bydgoszcz czy Toruń, które nie mają piłki na wysokim poziomie. Zamiast tego mają sporty motorowe, które przyciągają ludzi. Uważam, że u nas również może tak być – uważa radny Dariusz Piątek.
– Mam nadzieję, że radni przy podejmowaniu decyzji będą kierować się względami sportowymi i gospodarczymi, a nie politycznymi. My przychodzimy do nich jako oferent, a nie petent. Możemy odciążyć miasto z odpowiedzialności za Motor, ale wcale nie musimy tego robić. Jeżeli radni nie podejmą uchwały, to spółka może się rozwiązać lub podjąć innego rodzaju działalność gospodarczą – mówi Agnieszka Smreczyńska-Gąbka, prezes spółki.