Najlepszy strzelec Motoru Lublin Maciej Tataj nie zagrał w ostatnim spotkaniu z Pogonią Siedlce. Wystąpił za to w A-klasowych rezerwach i wbił… dziesięć goli Kamionce!
W niedzielę na inaugurację rundy wiosennej w gr. IV lubelskiej klasy A Motor II Lublin grał z LKS Kamionka. Gospodarzy rozgromili rywala aż 14:0, a dziesięć bramek strzelił w tym spotkaniu Maciej Tataj.
Z jednej strony trudno się dziwić, bo napastnik Motoru ma za sobą grę i gole w ekstraklasie a także w I lidze, gdzie zdobył nawet tytuł króla strzelców. W tym sezonie też radzi sobie całkiem nieźle pod bramką rywali w II lidze, bo zaliczył już dla lubelskiej drużyny 11 trafień, co daje mu miejsce w czołówce najskuteczniejszych zawodników.
Ale mimo wszystko jego wyczyn musi budzić podziw. – Obojętnie w jakiej klasie rozgrywkowej się gra, to zdobycie tylu bramek nigdy nie jest takie proste – mówi Robert Chmura, drugi trener Motoru. – W tym przypadku Maciek dokonał nie lada wyczynu i zasługuje na uznanie.
Pytanie jednak dlaczego w ogóle Tataja zabrakło w przegranym przez Motor 1:2 meczu w Siedlcach, a trzy dni później nie było problemu żeby zagrał w spotkaniu drużyny rezerw?
– Nie było to spowodowane ani kartkami ani żadnym urazem. Po prostu taka była decyzja trenera Kasperczyka. Maciek w czterech spotkaniach praktycznie nie oddał strzału na bramkę. Dlatego w Siedlcach jego miejsce zajął Igor Migalewski. Musimy coś robić, żeby zacząć wygrywać mecze – tłumaczy Chmura.
Tataj nie był zresztą jedynym zawodnikiem z pierwszej drużyny Motoru jaki zagrał w niedzielę w A klasie.
– W sumie w rezerwach wystąpiło ich dziewięciu. Nie ma świętych krów. Piłkarze muszą coś robić, w końcu biorą za to pieniądze. Myślę, że wszyscy przyjęli to ze zrozumieniem i nie potraktowali tego jak karne zesłanie – opowiada Chmura.
Czy Tataj wróci do składu na sobotni mecz Motoru z Concordią Elbląg? – Tego jeszcze nie wiem. Pod uwagę brane są różne warianty – odpowiada drugi trener lubelskiej drużyny.
Wiadomo na pewno, że z Concordią zabraknie kontuzjowanych Mateusza Brozia, Konrada Wrzesińskiego i być może też Konrada Gąsiorowskiego, któremu odnowił się uraz.