Porażka Motoru w Suwałkach przy jednoczesnej wygranej Stomilu Olsztyn z Jeziorakiem Iława sprawiła, że lublinianie tracą do wicelidera już dziesięć punktów. Co prawda "żółto-biało-niebiescy” mają w zanadrzu jeszcze mecz u siebie z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, ale nie ulega wątpliwości, że sprawa awansu już teraz mocno się skomplikowała.
– Na szczęście chłopaki szybko pozbierali się po tym meczu. Szok już minął i teraz jest czas na bardzo dokładną analizę tego co się stało – mówi Siergiej Michajłow, kierownik lubelskiej drużyny.
Dziś piłkarze i sztab szkoleniowy Motoru obejrzą sobie nagranie z sobotniego meczu z Wigrami. Będzie okazja żeby je omówić, przemyśleć i wyeliminować błędy przed arcyważną potyczką ze Stomilem.
– Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Patrzymy już przed siebie. To początek rundy i z jednej porażki nie wolno robić tragedii. Myślę, że najbliższe 2-3 mecze bardziej wyklarują sytuację – podkreśla Michajłow.
W Suwałkach Motor miał trochę pecha.
– Gdyby z powodu urazy boiska nie musiał opuścić Igor Migalewski, który umie nie tylko strzelać bramki, ale też przytrzymać dłużej piłkę, to raczej byśmy nie przegrali – uważa Michajłow. Gwoździem do trumny okazała się czerwona kartka dla Damiana Falisiewicza. Po niej, jak zgodnie przyznają motorowcy, wszystko się posypało.
"Fala” na pewno nie zagra ze Stomilem, a wielce prawdopodobne, że zabraknie go również i z KSZO. Decyzję w jego sprawie podejmie jutro Wydział Dyscypliny PZPN. Ale w Motorze nie mają złudzeń, że kara będzie łagodna. – Za taki faul dostanie minimum dwa mecze – uważa Michajłow.
Nieciekawie wygląda też sytuacja z Migalewskim. Jego brak byłby olbrzymią stratą dla lubelskiej drużyny, a na razie są małe szanse, że zagra ze Stomilem. – Rzeczywiście jest problem. Igor nie trenuje. We wtorek byłem z nim u lekarza i okazało się, że ma naderwany mięsień dwugłowy. Nie wygląda to dobrze. Ale mamy jeszcze kilka dni do meczu i może uda się coś zrobić – tłumaczy kierownik Motoru.