Każda seria kiedyś się kończy. W niedzielę boleśnie o tym fakcie przekonali się piłkarze z Krosna. Po 10 wygranych z rzędu Karpaty przegrały z Motorem Lublin 1:3. W efekcie, drużyna Mariusza Sawy zbliżyła się do lidera na pięć punktów
Tymczasem w Krośnie już po 21 minutach Motor prowadzi 2:0. Kiedy w 47 minucie Kamil Wolski podwyższył prowadzenie gości było już jasne, że lublinianie meczu nie przegrają.
– Niby szybko strzelaliśmy gole, ale na boisku do końca było nerwowo. Gra się zaostrzyła, a gospodarze mieli sporo pretensji o kilka decyzji sędziego. Udało się jednak dowieźć korzystny wynik i bardzo się z tego cieszymy. Zdajemy sobie sprawę, że niewiele osób na nas stawiało po słabym występie z Tomasovią. Porozmawialiśmy jednak w szatni o naszej postawie i ostre słowa pomogły nam w Krośnie – wyjaśnia Piotr Piekarski, który otworzył wynik przeciwko Karpatom.
Świetnym posunięciem okazało się wycofanie do obrony i czekanie na ruch rywala. W ten sposób podopieczni trenera Sawy zdobyli wszystkie swoje gole.
– Nie gramy o awans, skupiamy się bardziej na tym, żeby w każdym spotkaniu pokazać, że robimy progres. Zagraliśmy mądrze taktycznie i pokazaliśmy się z dobrej strony. Gdybyśmy mieli więcej spokoju w środku, to mecz mógłby być jeszcze łatwiejszy. A tak pojawiła się niepotrzebna nerwowość – powiedział na oficjalnej stronie internetowej Karpat Krosno trener Sawa.
– Nic nie trwa wiecznie. Skończyła się jedna passa, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy rozpoczęli inną. Ja jestem zadowolony z postawy drużyny. Byliśmy stroną dominującą i staraliśmy utrzymywać dłużej przy piłce.
Uważam, że decydująca była ta 47 minuta, kiedy rywale strzelili na 3:0. Jeżeli ten gol by nie padł, to zawody mogłyby się zakończyć zupełnie innym wynikiem – ocenia na stronie internetowej klubu z Krosna Szymon Szydełko, opiekun Karpat.
LUBLINIANKA STRACIŁA SNAJPERA?
Wszystko wskazuje na to, że runda jesienna zakończyła się już dla Kamila Witkowskiego. Napastnik Lublinianki, który w ośmiu występach tego sezonu zapisał na swoim koncie cztery gole wystąpił z kontuzją już podczas starcia z Motorem. Niestety zamiast pomóc drużynie dodatkowo zaszkodził sobie i uraz przywodziciela się pogłębił. – Kamil niepotrzebnie brał udział w derbach. Pogorszył sprawę i teraz są bardzo małe szanse, żeby wystąpił jeszcze w jakimś meczu, w tym sezonie – mówi Modest Boguszewski, szkoleniowiec Lublinianki.