Trener Motoru Lublin najbardziej narzeka na brak zaplecza treningowego
Kibice, którzy pojawili się na stadionie przy Al. Zygmuntowskich po pierwszej połowie nie mogli być pewni dobrego wyniku.
– Ten mecz niekoniecznie musieliśmy wygrać – uważa Piotr Świerczewski, trener Motoru. – Gdyby w ostatniej minucie czarnoskóry zawodnik Concordii trafił z głowy byłby remis. Jestem pod dużym wrażeniem rywala, nie spodziewałem się, że jest tak dobrze zorganizowaną i przygotowaną fizycznie drużyną – dodaje.
Szkoleniowiec lublinian miał na koniec niezłego nosa wpuszczając w odpowiednim momencie na boisko z ławki rezerwowych Dawida Ptaszyńskiego i Ivana Jovanovicia. Ten drugi zdobył zwycięskiego gola. – Mieliśmy dużo szczęścia, że wygraliśmy to spotkanie – przyznaje „Świr”, który dostał oficjalne podziękowania od rady nadzorczej klubu za dobrze wykonaną pracę.
Wszystko wskazuje na to, że Świerczewski będzie nadal prowadził „żółto-biało-niebieskich”. – Decyzja należy do zarządu i rady nadzorczej. Jeśli zostanę to chciałbym prosić o pewne rzeczy, żeby normalnie pracować. Mam tu głównie na myśli boiska treningowe – podkreśla trener Motoru.
Ten problem przewija się od początku przyjścia Świerczewskiego do Lublina. – Zarządcą stadionu jest MOSiR i przy mokrej pogodzie nie możemy wejść na boisko. To nie może tak wyglądać, tym bardziej, że w tej lidze Lublin to chyba największe miasto, o największym potencjale i powinniśmy mieć jakieś zaplecze treningowe – mówi szkoleniowiec.
Co ciekawe, jeszcze niedawno w Motorze nie było nawet normalnych bramek treningowych, a zawodnicy ćwiczyli na małe, dla dzieci. O tych wszystkich problemach będzie więc okazja porozmawiać w zimie.
Wkrótce powinny zapaść również pierwsze decyzje kadrowe.
– Są zawodnicy, którzy nie spełniają moich wymagań i będą mogli poszukać sobie innego klubu. Kto? Będę się jeszcze chciał zastanowić nad tym, zagramy ze dwa sparingi i zobaczymy.
Jest paru, którzy nie grali dużo i oni też są niezadowoleni. Po co mają siedzieć tu na ławie lub jeździć z rezerwami na mecze A klasy. Ich wymagania i ambicje sportowe są pewnie wyższe – komentuje Świerczewski.