Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Dwudniowe zawody były dla brązowych medalistów kraju trzecim sprawdzianem formy podczas trwającej przerwy w rozgrywkach superligi. Wcześniej puławianie dwukrotnie zmierzyli się z KPR RC Legionowo wygrywając na wyjeździe 29:25, a w rewanżu na swoim parkiecie 33:28. I właśnie zespół z Legionowa był pierwszym przeciwnikiem Azotów na turnieju „Ostrovia Cup”. Podopieczni trenera Ryszarda Skutnika, po wyrównanej i remisowej 16:16 pierwszej połowie, ostatecznie zwyciężyli 33:29. W dobrej dyspozycji rzutowej był leworęczny rozgrywający puławskiego zespołu Rafał Przybylski. Reprezentant Polski dziewięciokrotnie trafił do bramki KPR.
Tym razem świdniczanie okazali się lepsi od Wisłoka Strzyżów zwyciężając 3:1. Spotkanie w Strzyżowie niezwykle ważne. To z miejscowym Wisłokiem „żółto-niebiescy” rywalizują o utrzymanie w II lidze. Dlatego świdniczanie pojechali bardzo skoncentrowani z konkretnym zamiarem. – Dla nas jest to mecz nie o sześć, ale nawet o dziewięć punktów. Chcemy go wygrać – zapowiadał trener Avii Piotr Maj.
Kuba Piątek przechodzi do historii. W sobotę dotarł do mety Dakaru 2016 i tym samym powtórzył sukces innego lublinianina Piotra Więckowskiego, który ukończył najtrudniejszy rajd świata w 2000 roku.
Przed spotkaniem mało kto dawał gospodarzom jakiegokolwiek szanse na ugranie choćby punktu z wyżej sklasyfikowanym zespołem gości. Wystarczyło spojrzeć na tabelę, aby szybko wytypować faworyta i zwycięzcę świdnickiej rywalizacji. Oba zespoły dzieliło aż 20 punktów i siedem miejsc w klasyfikacji. Karpaty zajmowały bowiem trzecią, a świdniczanie dziesiątą, ostatnią lokatę. Drużyna trenera Piotra Maja pokazała, że nie można jej przekreślać. „Żółto-niebiescy”, dla których utrzymanie jest najważniejszym zadaniem w obecnym sezonie, pokazali się z bardzo dobrej strony i ku uciesze miejscowych kibiców zainkasowali cenne dwa punkty.
Puławski klub jest zainteresowany pozyskaniem reprezentanta Ukrainy Maksima Karamyszewa. 2,5-letni kontrakt czeka już tylko na podpis zawodnika. W ostatnich dniach brązowi medaliści kraju spotkali się dwukrotnie z KPR RC Legionowo. Pierwsza gra kontrolna odbyła się w Legionowie, druga w Puławach. W obu lepiej zaprezentowali się zawodnicy trenera Ryszarda Skutnika, zwyciężając 29:25 oraz 33:28.
Weekendowa potyczka z ekipą BAS Białystok będzie dla międzyrzeczan poważnym sprawdzianem formy. Ekipa trenera Marcina Śliwy zagra z wiceliderem grupy czwartej II ligi. Oba zespoły dzielą zaledwie cztery punkty. Taką stratę można odrobić już w ciągu dwóch kolejek.
Zainteresowanie w sztabie szkoleniowym brązowych medalistów Polski zyskał prawie dwumetrowy rozgrywający Maksim Karamyszew. To występujący na lewej połówce zawodnik, wielokrotny reprezentant Ukrainy. Mierzy 197 centymetrów. Od pięciu lat jest graczem ZTR Zaporoże. W swojej karierze występował w Burewiestniku Ługańsk. Jest wychowankiem tego klubu.
Trzydniowe zawody były ostatnim sprawdzianem formy Biało-Czerwonych przed rozpoczynającymi się w naszym kraju w piątek mistrzostwami Europy. Selekcjoner Michael Biegler zabrał do Irun 21 zawodników, w tym trzech graczy Azotów Puławy: rozgrywającego Piotra Masłowskiego oraz skrzydłowych Roberta Orzechowskiego i Przemysława Krajewskiego.
Świdniczanie przystąpili do spotkania bardzo zmobilizowani. – Po tym, co zawodnicy pokazywali podczas treningów byłem spokojny o postawę mojego zespołu – mówił szkoleniowiec Avii Piotr Maj.
Dotychczasowy wynik zadowala działaczy i piłkarzy miejscowego Tytana. – Nie jest źle choć, z drugiej strony trzeba przyznać, że po pierwszej rundzie pozostał pewien niedosyt – twierdzi Zenon Stawecki, kierownik zespołu. – Były mecze, które powinny zakończyć się naszym zwycięstwem. W spotkaniu na swoim boisku z Niwą Łomazy prowadziliśmy 3:2 i już w doliczonym czasie gry straciliśmy trzeciego gola.