Po dobrej grze siatkarze Avii pokonali Karpaty Krosno
Przed spotkaniem mało kto dawał gospodarzom jakiegokolwiek szanse na ugranie choćby punktu z wyżej sklasyfikowanym zespołem gości. Wystarczyło spojrzeć na tabelę, aby szybko wytypować faworyta i zwycięzcę świdnickiej rywalizacji. Oba zespoły dzieliło aż 20 punktów i siedem miejsc w klasyfikacji. Karpaty zajmowały bowiem trzecią, a świdniczanie dziesiątą, ostatnią lokatę. Drużyna trenera Piotra Maja pokazała, że nie można jej przekreślać. „Żółto-niebiescy”, dla których utrzymanie jest najważniejszym zadaniem w obecnym sezonie, pokazali się z bardzo dobrej strony i ku uciesze miejscowych kibiców zainkasowali cenne dwa punkty.
Od początku to miejscowi dyktowali warunki. Avia prowadziła trzema, czterema punktami. W partii otwarcia było już 5:0, potem 15:12. Karpaty zdołały jednak przełamać gospodarzy odskakując na 20:17. Końcówka należała już do zawodników trenera Maja, którzy zwyciężyli 25:23.
Świdniczanie chcieli pójść za ciosem w drugim secie, a wygrana była bardzo blisko. „Żółto-niebiescy” mieli akcję na 24:21, jednak zawodnik atakujący popełnił błąd przekraczając linię środkową. Tym samym przyjezdni zmniejszyli straty do punktu (23:22). Ta odsłona zakończyła się wygraną gości na przewagi.
Podobnie było w kolejnej partii, w której widzieliśmy już dominację rywali. Przebudzenie gospodarzy zobaczyliśmy w czwartym secie. Choć początek nie wyglądał nie najlepiej, gdyż Avia przegrywała 3:5, 9:10 to druga część partii należała już do siatkarzy ze Świdnika, którzy zwyciężyli 27:25.
Bardzo ciekawie i emocjonująco było w tie-breaku, w którym „żółto-niebiescy” wygrywali 10:7. Przejezdni zdołali doprowadzić do remisu po 13. – Dobrze na zagrywce zaprezentował się Cezary Kostniak, a akcje atakiem zakończył Szymon Mańkowski – cieszy się trener Maj. – Byliśmy skuteczni w ataku, kończyliśmy podbite piłki w obronie i dużo punktowaliśmy blokiem. Cały zespół zasłużył na pochwałę.
Avia Świdnik – Karpaty Krosno 3:2 (25:23, 27:29, 16:25, 27:25, 15:13)
Avia: Misztal, Marzec, Kurek, Jaskulski, Sajdak, Mańkowski, Sadowski (libero) oraz Strzałkowski, Ciorgoń, Kostniak, Stelmaszczyk.
MVP: Szymon Mańkowski.
Pozostałe wyniki: PZL Sędziszów – MOSiR Bochnia 0:3 (19:25, 17:25, 18:25) * TSV Sanok – Błękitni Ropczyce 3:0 (25:21, 25:19, 25:19) * SMS Neobus Niebylec – AKS V LO Rzeszów 3:0 (25:21, 25:16, 25:20).
23 stycznia: Niebylec – Sędziszów * Rzeszów – LKPS Pszczółka * Wisłok – Avia * Karpaty – Sanok * Ropczyce – Bochnia.
Nadal czekają na wygraną
Lublinianie są już pewni ligowego utrzymania i mogą rozdawać karty w lidze. Choć trener Sławomir Czarnecki bardzo liczył na przełamanie i pierwsze w tym roku zwycięstwo, to jego podopiecznym nie udało się odnieść wygranej. Już w pierwszej partii górą byli niżej sklasyfikowani goście, którzy zwyciężyli 26:24.
Jedynie w drugim secie LKPS Pszczółka mógł cieszyć się z sukcesu. Dwie kolejne odsłony należały już do walczącego o utrzymanie zespołu ze Strzyżowa. W trzeciej Wisłok wygrał 25:23, w czwartej 25:21. Tym samym gościom udał się rewanż za przegraną 0:3 w pierwszej rundzie.
Gospodarze wystąpili bez kontuzjowanego podstawowego atakującego Marcina Dobrzyńskiego. Na tej pozycji zagrał Krzysztof Kasiura, który narzekał na spuchnięty łokieć. Kłopoty zdrowotne mają po meczu środkowy Wojciech Gajosz, rozgrywający Krzysztof Pigłowski i Błażej Czarnecki.
LKPS Pszczółka Lublin – Wisłok Strzyżów 1:3 (24:26, 25:21, 23:25, 21:25)
LKPS Pszczółka: Pigłowski, Czarnecki, Machowicz, K. Kasiura, Toborek, Wróbel, Bonisławski (libero) oraz W. Kasiura, Gajosz, Kostrzewa, Bieńko, Antoszak.