Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Autor

Ewa Dziedzic

Lista artykułów:

Ameryka odkrywa Wójtowicza

Ameryka odkrywa Wójtowicza

d Bardzo dobrze, że komórki są odporne na wodę. Tomkowa parę dni obsychała po utopieniu w Piasecznie, ale nie zgubiła połączeń. Już na sucho zameldowała właścicielowi, że jest poszukiwany przez Amerykę. – Zadzwonili do mnie z Polskiego Związku Piłki Siatkowej, że ktoś się o mnie dopytuje z Massechusetts – opowiada Tomasz Wójtowicz, były reprezentant „złotej” reprezentacji Polski. – Parę razy byłem w Stanach, ale nie kojarzyłem nikogo z tamtych stron. Okazało się, że to nikt znajomy. Telefon był z Holyoky, z Pałacu Sław Piłki Siatkowej (Volleyball Hall of Fame). W trybie pilnym poinformowano Tomasza Wójtowicza, że w tym roku, konkretnie 18 października, będzie on wprowadzony do Volleyball Hall of Fame. Tak zdecydował Związek Siatkówki USA i panteon sławy w stanie Massachusetts. – Jestem naprawdę zaskoczony, ale i, oczywiście, bardzo dumny z tego wyróżnienia, które przypisuję nie tylko sobie, bo siatkówka jest grą zespołową i moje osiągnięcia nie byłyby możliwe bez współpracy z kolegami – mówi Tomasz. Świat upomniał się o klasę Wójtowicza już w ubiegłym roku – Tomek znalazł się w ósemce kandydatów do tytułu sportowca XX wieku w plebiscycie zorganizowanym przez Światową Federację Piłki Siatkowej. Teraz do panteonu sławy będzie wprowadzany przez Amerykę wraz z Chinką Lang Ping, złotą zawodniczką olimpiady z 1984 r i rosyjskim trenerem siatkarzy Wiaczesławem Płatonowem, tryumfatorem olimpiady 1980 r. Ringsajz Trzeba załatwić to i owo. Wiza wymaga zdjęcia, które nie może być robione w nakryciu głowy, chyba, że nakrycie jest noszone ze względów religijnych. Nie jest. Wiza już czeka, ale ambasada amerykańska przeprasza: potrzebne jest jeszcze zaświadczenie, że Tomasz Wójtowicz jest mistrzem olimpijskim i mistrzem świata. Akurat Polski Związek Piłki Siatkowej miał na głowie Argentynę i w biurze sekretarka mogła tylko rozłożyć ręce… Rozpętała się burza informacyjna. Zza oceanu pilono o adres mailowy, faks, kontakt z medendżerem. Po tamtej stronie wody wyobrażają sobie, że każdy złoty olimpijczyk ma biuro z sekretarkami i prawnika na wyłączność. Co pan robi? Jakie są pańskie honoraria? – pytano w ankiecie, domniemując, że mistrzowie sportu zaszczycają salony za słone pieniądze. Że sława światowej siatki prowadzi restaurację i osobiście dźwiga siatki ale... z cebulą – nie bardzo się mieści w american dreems. Proszę przysłać życiorys, dokumentację fotograficzną, filmową. Koniecznie zdjęcia z dzieciństwa. To życzenie nawet było potrzebne – wreszcie jako tako uporządkowało się domowe archiwum. Ale zaskoczenie przy następnym faksie: podać rozmiar... palca. Prawdopodobnie wprowadzani do Hall of Fame otrzymują pamiątkowy pierścień, który jest robiony na miarę. Sęk w tym, że Pan Bóg na Tomasza miarę zgubił. Rękę ma, że piłki pękają... Krąży taka anegdota o Tomkowej ręce: coś łomotnęło w ścianę z drugiej strony pokoju, aż zleciała cała półka z książkami. Kto to? Ja. Czym? Ręką. Ręką??? Miarka na pierścionek została zrobiona. Życzliwy jubiler z Leclerca wynalazł nawet przelicznik na amerykańskie centymetry. Dociekliwość organizatorów sportowej beatyfikacji Wójtowicza sięga dalej. Bardzo dokładnie zajmują się jego głową. Albo będą mu fundować czapkę, albo odlew. Proszą o wzrost, rozmiar klatki; znając zamiłowanie Amerykanów do fet, może chodzić o przebranie w pelerynę. Fortuna Nomen omen Fortuna jest nazwą lubelskiej restauracji Tomasza Wójtowicza. Dorobił się na sporcie? – O czym tu mówić? Nie ma porównania między sytuacją materialną nas, sportowców z lat 70., z dzisiejszymi zawodnikami. Chociaż i my mieliśmy dużo lepiej jak przeciętni Polacy. Ale było przecież tak, że jak lekarz potrzebował maści dla zawodnika, to szedł do zachodniego kolegi z butelką wódki, bo na leki pieniędzy nie było. Za mistrzostwa świata w 1976 roku dostaliśmy... po 100 dolarów. Za złoty medal olimpijski w 1978 roku – po 100 dolarów, 100 tysięcy złotych. I po talonie na zastawę. Pieniędzy wystarczyło, żeby te zastawy kupić. Banany i szynka nie były naszą codzienną dietą. Na to, żeby zapewnić sobie jaką taką egzystencję, zapracowałem we Włoszech. Kiedyś był taki przepis, że dopiero po trzydziestce można się było starać o kontrakt zagraniczny. Wyjechałem w 82. roku i grałem we włoskiej Parmie. Nie za darmo, oni wiedzieli, za co płacą. Wygrałem dla nich pierwszy w historii Włoch klubowy puchar Europy. Jak się włoskie podręczniki siatkarskie przegląda, to tam jestem. Paru zawodników czegoś nauczyłem. Za to były jakieś pieniądze. Gdybając na temat dzisiejszej polskiej reprezentacji w siatkówce, czy w ogóle sportowców, można zazdrościć apanaży, ale sukcesów nie. – Myśmy byli inną grupą ludzi, chyba z innej gliny; bardzo zahartowani fizycznie i psychicznie. To był dobrany zespół, ciężko harujący, dobrze trenowany. Jasne, że gdybyśmy grali dzisiaj, to bez wyjazdów za granicę mógłbym się pytać, ile Lublin kosztuje. Największym majątkiem Tomka i jego złotych kolegów jest satysfakcja mistrza. Teraz odkrywa się, że świat o nim pamięta. Z korespondencji z Ameryką wynika, że wyróżniają Tomasza za ścięcia z drugiej linii (dość celnie nazywają je kołkami) i za podwójne krótkie piłki pod siatką. A w ogóle nazywają go Jordanem polskiej siatkówki (Air Jordan Michael –koszykarz wszechczasów). Dyplomacja Gratulacje z okazji przyjęcia Tomasza Wójtowicza do Volleyball Hall of Fame wystosował ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych Przemysław Grudziński. W jego imieniu na uroczystościach wystąpi konsul honorowy Marek Leśniewski Lass. Volleyball Hall of Fame zaprasza Wójtowicza na pobyt w Stanach, pokrywając koszta pobytu z wynajęciem limuzyny z kierowcą włącznie. Polonia amerykańska poprosiła Wójtowicza o zarezerwowanie czasu na spotkania, wydłużając pobyt zawodnika o dwa dni. Ceremonia wprowadzenia Tomasza Wójtowicza do panteonu gwiazd sportu przewiduje też uroczystą kolację o godz. 7 p.m. Polski Związek Piłki Siatkowej zaproponował Wójtowiczowi... towarzystwo przedstawiciela związku. Tomek leci w poniedziałek bez działacza.

Widziałem płacz

Widziałem płacz

Układaliśmy marmury na Long Island w najdroższym domu, jaki kiedykolwiek widziałem. Ile był wart? Z dziesięć milionów dolarów. Akurat zabrakło onyksu i majster mówi: Chłopaki, jutro spotykamy się na Manhattanie, na nowej robocie. To był 11 września.

Ciuchlandy ocalały

Ciuchlandy ocalały

Sortownie odzieży używanej będą miały pracę, sklepy towar, a klienci odzież. W czwartek Sejm przesądził o ocaleniu sklepów z używaną odzieżą i całej branży zajmującej się importem, dystrybucją i przetwarzaniem tekstylnych surowców wtórnych.

Młoda łosza padła od strzału w kręgosłup

Młoda łosza padła od strzału w kręgosłup

W ubojni w Końskowoli nie widać prionowej psychozy - średnio ubija się tu dziennie 50 szt. bydła i 5

Wół przegrywa z kurczakiem

Karczki, schaby i żeberka wędzą się w dymie nawet na balkonie. Majowe przyjęcia komunijne podwyższają popyt na mięso. Wykrycie przypadku zakażenia chorobą BSE polskiej krowy nie spowodowało antywołowej psychozy, nikt nie obniża cen polędwicy na tatara

Na nocleg podczas długiego weekendu w Nałęczowie nie ma co liczyć. Jednak na kilka godzin można wybr

Przepraszamy, zajęte

Nie ma co liczyć na nocleg w Kazimierzu. Podobnie w Nałęczowie i Krasnobrodzie. Wszystkie miejsca w domach wczasowych i kwaterach prywatnych już zarezerwowane. Nawet w maleńkich Momotach (Lasy Janowskie) brak wolnych pokoi. Nic dziwnego, przed nami długi majowy weekend.

W cieniu cerkwi i synagog

W cieniu cerkwi i synagog

W unickiej cerkwi w Kostomłotach w sobotę tłok był niebywały. W malutkich drzwiach świątyni mijali się turyści z Lublina, Katowic, Warszawy i USA. Synagogalny zespół kultury judaistycznej we Włodawie w piątek rozbrzmiewał gwarem polskim i holenderskim. Ożyły też ścieżki dydaktyczne Poleskiego Parku Narodowego.

Pijana ustawa

Pijana ustawa

- Róbcie ze mną, co chcecie, nie zapłacę, bo nie mam tyle pieniędzy, ale sklepu nie zamknę! - zdeterminowana Irena M. zalewa się łzami pod drzwiami Wydziału Handlu w Lublinie. - Nie zamknę, muszę z czegoś żyć!

Babcia i dziadek spełniają marzenia

Babcia i dziadek spełniają marzenia

Babcie na wizytowo, dziadkowie pod krawatem. Wczoraj, w przeddzień swojego święta wystąpili w roli zaproszonych. Za wstęp płacili wyłącznie wnukowie.

"Biegnąca po Falach” - najpiękniejszy jacht na mazurskich jeziorach

Stoczniowiec z Woli Niemieckiej

Koryta brzuchatych łodzi stoją na kołkach. Jedna dopiero sklejona z części, druga świeci świeżym drewnem kabiny. W śliwkowym sadzie w Woli Niemieckiej pod Lublinem Adam Glegoła buduje jachty. Do Mazur jakieś czterysta kilometrów, ale co tam. Kilkanaście wodowań ma już za sobą.