Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Podglądał partyjnych dygnitarzy, stał dwa metry od papieża, był na każdym ważnym wydarzeniu. I ma na to dowody: tysiące zdjęć.
Nałęczowski chleb był tak dobry, że niektórzy kuracjusze – po wyjeździe z uzdrowiska – zamawiali go do domu. Przez wiele lat w kurorcie popularny był także kumys z mleka kobylego, a schab pod beszamelem jest już dzisiaj jedynie wspomnieniem.
Byli tacy, którzy wrócili do domu z sylwestra dopiero po kilku dniach. I to nie z powodu przedłużającej się imprezy. W sylwestrową noc z 1978/79 roku nasypało tyle śniegu, że w zaspach utknęły tysiące aut. Ścisnął siarczysty mróz. Nie kursowały pociągi, komunikacja autobusowa była sparaliżowana, a do tego nastąpiły awarie sieci ciepłowniczej i energetycznej.
Kilka dni temu obchodziliśmy święto zakochanych, warto przy tej okazji przypomnieć pewną historię miłosną sprzed 400 lat. Przejeżdżając przez Markuszów warto zwrócić uwagę na znajdujący się tu renesansowy kościół, którego powstanie związane jest z tym, że południowy, włoski temperament został urzeczony słowiańską urodą, szykiem i wdziękiem. Miłosną historię opisał Sławomir Łowczak, znany regionalista i historyk.
Park Zdrojowy to inaczej „cienisty salon Nałęczowa”. To od niego zaczyna się prawie każda wycieczka po uzdrowisku. W tym tygodniu po parku oprowadzi nas Wiesława Dobrowolska-Łuszczyńska, miłośniczka Nałęczowa, przewodnik turystyczny oraz autorka wielu opracowań o tym mieście.
Niecodzienna historia „wilka znad Zalewu Zemborzyckiego”, który okazał się suczką rasy Wilczak czechosłowacki. Przez trzy miesiące pies błąkał się po kraju, pokonał kilkaset kilometrów.
Widział wydarzenia sprzed 12 lat, przed oczyma przewijały się mu obrazy, które były wyrzutem sumienia…
13 września 1939 roku. Pod budynkiem dzisiejszego Centrum Kultury przy ul. Peowiaków, gdzie mieściła się komenda garnizonu, zebrała się ok. 100-osobowa grupa lublinian. Domagali się śmierci dla dwóch zestrzelonych niemieckich pilotów, których właśnie przesłuchiwano. Uratował ich polski oficer. Jego syn, po kilkudziesięciu latach spotkał się osobiście z jednym z niemieckich lotników
Dwa tygodnie temu opisywaliśmy jak wyglądał wybuch i początek Powstania Styczniowego na obszarze dzisiejszego powiatu puławskiego. Dziś kontynuujemy opowieść o powstańcach i ich losach.
Szukało go pół miasta, oprócz rodziców i znajomych także wojsko i milicja. Sprawdzono każdy zakamarek – z wyjątkiem jednego...