W czasach największego kryzysu, na początku lat 80 ub. w. większość sklepów świeciła pustkami. Jacek Mirosław, wieloletni fotoreporter lubelskich mediów, jest autorem wielu zdjęć z tego okresu.
- Sam byłem świadkiem, kiedy w małym, wiejskim sklepie na regale stały same butelki z octem - wspomina Jacek Mirosław. - Można było jeszcze kupić jakieś konserwy rybne, zapałki i musztardę. Nic więcej. W mieście było trochę lepiej, ale żeby cokolwiek kupić, trzeba było swoje wystać. Jedną z najdłuższych kolejek, jaką widziałem to była do sklepu meblowego przy Szopena. Niektórzy stali w niej nawet przez tydzień, oczywiście zmieniali się: rano stał dziadek, po południu syn, potem synowa albo sąsiad. Najważniejszą osobą w takiej kolejce był ten, który sprawdzał listę obecności. Zasady były surowe: nieobecni w chwili odczytywania listy wypadali z kolejki.