(fot. Michał Piłat/AZS.UMCS.PL)
AZS UMCS Lublin wygrał po raz trzeci z rzędu. „Dziki” pokonały w hali Globus lidera tabeli Gredar Futsal Team Brzeg 4:0, a wszystkie bramki zdobył Mateusz Szafrański
Mecz z pierwszym zespołem w tabeli zaczął się świetnie dla gospodarzy. Już w szóstej minucie po dobrze wykonanym rzucie rożnym piłka trafiła do Szafrańskiego, a ten mocnym strzałem trafił na 1:0. Chwilę później było już 2:0. Tym razem Szafrański pokonał bramkarza rywali kapitalnym strzałem w okienko. Dwubramkowe prowadzenie AZS UMCS podrażniło gości, którzy szukali bramki kontaktowej, ale do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Po zmianie stron przyjezdni rzucili się do odrabiania strat, a to otworzyło akademikom okazję do groźnych kontrataków. I w 29 minucie po jednym z nich Szafrański trafił na 3:0 kompletując hattricka. To nie był jednak koniec jego strzeleckich popisów bo dwie minuty później ten sam zawodnik trafił na 4:0 i przypieczętował wysoką wygraną nad liderem. – Na sukces pracuje cała drużyna. Wszyscy dali z siebie maksimum. Nie jest ważne, kto strzelał bramki ‒ liczy się zwycięstwo – powiedział po meczu główny bohater spotkania cytowany przez portal azs.umcs.pl. – Naszym założeniem od samego początku było nie dać rozgrywać rywalom piłki i wyprowadzać szybkie kontry. Wygraliśmy trzeci mecz z rzędu i oby ta seria trwała jak najdłużej. ‒ dodał Szafrański.
– Jesteśmy bardzo silną drużyną. Jeśli walczymy, gramy konsekwentnie, to możemy pokonać każdego. Wygraliśmy z liderem, nie tracąc gola. Bardzo nam zależało, żeby do końca zagrać na „zero z tyłu” Uważam, że to zwycięstwo jest bardzo dobrym prognostykiem przed dalszą częścią sezonu ‒ ocenił Łukasz Mietlicki.
AZS UMCS Lublin ‒ Gredar Futsal Team Brzeg 4:0 (2:0)
Bramki: Szafrański (6, 10, 29, 31).
AZS UMCS: Parzyszek – Michał Ostrowski, Mietlicki, Wankieiwcz, Szafrański, Hajkowski, Stelmaszuk, Marcin Ostrowski, Ławicki, Sekrecki, Godyński.
Brzeg: Nafalski – Rojek, Matejko, Grochowski, K. Kucharski, Goliński, M. Kucharski, Ożóg, Fabijaniak, Dykus, Boczarski, Makowski, Mika.