Conan to biały maltańczyk, a Marley to czarny hawańczyk. Te dwa skrajnie zaniedbane psy z Parczewa uratowała fundacja Lubelska Straż Ochrony Zwierząt.
- Miały skołtunioną sierść, miejscami prawie jak skorupa - mówi Marta Włosek prezes lubelskiej fundacji. - Cierpiały też na zapalenie spojówek, miały liczne odparzenia, powiększone węzły chłonne, przerośnięte pazury i były odwodnione - wylicza. Po interwencji 20 maja, zwierzęta trafiły do kliniki, gdzie powoli wracają do sił. - Ich stan wskazuje na wielomiesięczne zaniedbania - przypuszcza Włosek. - Latem nie wytrzymałyby w takich warunków - dodaje. Oprócz złej kondycji fizycznej, zwierzęta ucierpiały też psychicznie. - Obecnie, są intensywnie socjalizowane - potwierdza prezes fundacji.
Już podczas interwencji Lubelska Straż Ochrony Zwierząt, wezwała policję, bo, jak twierdzi Włosek, właściciele parczewskiej posesji odmówili jakiejkolwiek współpracy.
- Dopiero z policyjnym nakazem, mogliśmy otworzyć szopę i uwolnić zwierzęta - tłumaczy prezes LSOZ. Obecnie trwa policyjne dochodzenie w tej sprawie. Udało się już ustalić, że właścicielka czworonogów to 78-letnia Jadwiga P. z Parczewa. - Póki co, zbieramy materiały dowodowe i czekamy na opinię weterynarza. Później sprawa trafi do sądu - mówi komisarz Sławomir Karpiński z Komendy Powiatowej Policji w Parczewie. Najprawdopodobniej kobieta usłyszy zarzut znęcania się nad zwierzętami. - To przestępstwo za które grozi kara grzywny lub ograniczenia wolności do 2 lat-precyzuje Karpiński.
Do czasu zapadnięcia wyroku, psami zaopiekuje się lubelska fundacja. - Gdy Conan i Marley odzyskają pełną kondycję, poszukamy im tymczasowego domów - zapowiada Marta Włosek. Jadwiga P. miała przygarnąć bezdomne czworonogi w kwietniu tego rok. Tak przynajmniej twierdzi jej córka, która prowadzi na terenie posesji przychodnię lekarską.
- Psy były głodne, więc mama postanowiła je nakarmić. Później nie chciały odejść i biegały koło naszej przychodni, więc mama je zamykała w szopie, by nie odstraszały pacjentów przychodni - tłumaczy jej właścicielka. - Na pewno je karmiła, nawet chciała ostrzyc im sierść, ale bała się, bo psy warczały -przekonuje mieszkanka Parczewa.