Po Białej Podlaskiej od kilku dni błąkały się trzy łosie. Niestety, ich miejska przygoda zakończyła się tragicznie.
Mieszkańcy zamieszczali w mediach społecznościowych filmiki i zdjęcia tych zwierząt wędrujących na przykład po ulicy Warszawskiej czy Łomaskiej. Niestety, łosie nie przeżyły. A Straż Miejska zareagowała wtedy, gdy zwierzęta już padły.
- Pierwsze zgłoszenie do dyżurnego było w niedzielę o godz. 5.50. Dotyczyło łoszaka, który zawiesił się na ogrodzeniu przy ulicy Łomaskiej. Patrol na miejscu stwierdził, że zwierzę już nie żyje- przyznaje Henryk Nędziak, komendant Straży Miejskiej.
Kilka godzin później, ktoś zadzwonił z ulicy Kościelnej. Tam również dorosła łosza przeskakując przez ogrodzenie, nie przeżyła. Zaś w poniedziałek przy ulicy Winiarskiej w podobnych okolicznościach padł trzeci, młody łoś.
– Nasz dyżurny był cały czas w kontakcie telefonicznym z lekarzem weterynarii i gdyby któreś ze zwierząt żyło, to byłby on wezwany do jego uśpienia, tak by się nie męczyło- zapewnia komendant. Straż Miejska powiadomiła później miejską spółkę Zieleń. – To jej pracownicy w takich przypadkach organizują transport tych zwierząt do zakładu utylizacji- tłumaczy Nędziak.
W ubiegłym roku aż 24 łosie padły właśnie na ostrych ogrodzeniach. – Te dane gromadzi ośrodek w Białowieży. Od wielu lat zwracamy uwagę, że w Polsce w myśl prawa budowlanego ogrodzenie posesji nie może stwarzać zagrożenia dla ludzi i zwierząt. Przepisy wydają się jednak martwe- ubolewa Radosław Miazek, lubelski fotograf przyrody z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze. Podpatruje łosie w lesie, ale pomaga również przy ich ratowaniu.
– Niestety, w miastach brakuje odpowiednich ekip, które zajmowałyby się takimi zabłąkanymi zwierzętami. A w mieście łoś głupieje. W tym przypadku młode poszły za matką. Na pewno nie można łosi ganiać ani straszyć – tłumaczy Miazek. Przypomina, że to zwierzę może ważyć nawet 400 kilogramów.
– Ale z łatwością przeskoczy 2-metrowy płot. Problem w tym, że zazwyczaj o coś zahacza i cierpi. Z drugiej strony, jest ciekawski ludzi. Szansę na przeżycie by miał, gdyby w mieście znalazł kawałek zieleni. Tam byłby spokojniejszy- opowiada działacz fundacji. Na Facebooku koordynuje też grupę #Jestemzłosiem. Jeśli jest gdzieś blisko, to stara się pomagać zabłąkanym łosiem, ale też innym zwierzętom.
Eksperci z Instytutu Biologii Ssaków PAN postulują, żeby oprócz egzekwowania prawa, zmienić przepisy i podnieść dopuszczalną wysokość ostrych elementów na ponad dwa metry. To ich zdaniem skutecznie zniechęci łosia do pokonywania przeszkody.
Póki co, Główny Urząd Nadzoru Budowlanego wykonał pierwszy krok w kierunku zmiany praktyki administracyjnej. Wysłał w tym roku pismo do wojewódzkich inspektorów nadzoru budowlanego, a za ich pośrednictwem do powiatowych ośrodków z apelem o zwrócenie szczególnej uwagi podczas wykonywania czynności kontrolnych na ogrodzeniach zakończonych ostrymi elementami.