Mija rok a pasażerowie miejskich autobusów jak czekali na wprowadzenie cyklicznego rozkładu jazdy, tak czekają. I nadal czekają na autobusy. Urzędnicy obiecywali od nowego roku zmiany i nic.
- Nie potrafię zrozumieć, dlaczego najpierw autobusy w tym samym kierunku jadą co pięć minut, a później na kolejny trzeba czekać aż 50 minut. Najgorzej jest w soboty. Urzędnicy nie zyskają w ten sposób wpływów do kasy miasta i nie pomagają pasażerom - narzeka pani Emilia, która nie chce marznąć na przystanku i rusza pieszo na ul. Orzechową.
Inna pasażerka, Małgorzata, która korzysta z autobusów linii "D” narzeka, że w mrozy pojazdy nie są ogrzewane a niekiedy zapowiadany w rozkładzie jazdy kurs nie jest realizowany. - Zimą w czasie mrozu i gdy pada śnieg oczekiwanie na przystankach jest przykre - mówi kobieta.
Waldemar Godlewski, zastępca prezydenta odpowiadający za komunikację, przyznaje, że każdy postulat i wniosek pasażerów powinien być brany pod uwagę przez Zarząd Komunikacji Miejskiej.
- Niech ludzie się nie denerwują. Analizujemy badania napełnienia autobusów. Nie możemy zbyt często zmieniać kursów. Ale na pewno uwzględnimy zgłoszone wnioski, bo pasażer jest najważniejszy. Najważniejsza będzie cykliczność kursowania autobusów - zapewnia Godlewski.
Tadeusz Ułanowicz, dyrektor Zarządu Komunikacji Miejskiej jednak wyjaśnia, że w styczniu będą dodatkowe badania napełnienia autobusów. Przyznaje, że w czasie ostatnich mrozów wypadła część kursów, były też znaczące opóźnienia autobusów.
- Najważniejsze jest dowiezienie ludzi do pracy i szkoły. Cykliczność zapewnimy tylko na odcinku dworzec PKP-ul. Narutowicza - wyjaśnia Ułanowicz. Podkreśla przy tym, że 2009 r. ma być "rokiem jakości funkcjonowania komunikacji”.