Potrzebowali "kasy” na remont mieszkania lub niezbędne zakupy. W funduszu obiecano im na 99,9 procent, że najdalej za miesiąc dostaną do ręki pieniądze. Nie zobaczyli nawet złotówki, otrzymują natomiast ponaglenia do zapłaty kolejnych rat.
- Nie ukrywamy przed nikim, że działamy w systemie argentyńskim. Wszystkie wątpliwości wyjaśniamy na życzenie przed zawarciem umowy, dlatego jej egzemplarz dajemy do domu - wyjaśnia Marcin Jaworski, dyrektor regionalny funduszu. Bez przeszkód udało nam się z jednym z szefów spotkać i porozmawiać. Mężczyzna zaprezentował formularz "warunków wstępnych umowy” złożony z 26 paragrafów z podpunktami. Z uwagą wysłuchał skargi państwa M. i ich prośby o zwrot wpłaconych pieniędzy. - To szczególna sytuacja, przeanalizujemy ją. Staramy się wychodzić naprzeciw naszym klientom - zapewnia M. Jaworski.
Nie wszyscy znają zasady działania funduszu, przystępując do niego. Pożyczki są udzielane drogą przydziału, który odbywa się zwykle co miesiąc w ramach jednej grupy klientów. O powodzeniu decyduje wysokość tzw. deklaracji i liczba rat. Wygrywa ten, kto da więcej. Pozostali czekają, a między kolejnymi licytacjami są zobowiązani do regulowania rat. Przynajmniej to trzeba wiedzieć na początek.
Rozczarowanie przeżyła mieszkanka Rozwadówki. - Burza zniszczyła mi część gospodarstwa. Chciałam je odbudować, kupić maszyny, ale żadnych rat płacić nie będę. Mam długi, zalegam za telefon i światło - mówi kobieta. Odmiennie widzi całą sprawę inna klientka. - Wiem na czym to polega, świadomie się zdecydowałam. Potrzebuję pieniędzy na mieszkanie. Kredyt w banku jest za drogi. Tu mogę trochę poczekać na pożyczkę, uprzedzono mnie o tym - twierdzi Iwona Makarewicz. Pracownicy funduszu uspakajają teraz, że na pożyczkę nie czeka się dłużej niż 4 miesiące. Szkoda tylko, że nie wszystkim na wstępie o tym mówią.