Wojciech Chilewicz z Białej Podlaskiej stał się rodziną zastępczą dla pięciu wiewiórek. - Jakoś je wychowam - żartuje. Młode gryzonie trzeba karmić co cztery godziny.
- Kilka lat temu obok mojego domu zamontowałem budki dla ptaków. Jednak dwie z nich upodobały sobie wiewiórki i regularnie mają tam młode - opowiada pan Wojciech. Budki są naprzeciwko okien domu bialczanina i jak przyznaje, wiewiórki zdążyły już się do rodziny Chilewiczów przyzwyczaić.
- My też doskonale wiemy, która aktualnie wiewiórka zamieszkuje nasze budki. Bo jedne są bardziej rude, inne bardziej szare, jedne mają długie pędzelki na uszach, a inne nie. Mają piękne i wielkie kity, inne skromne i trochę wyliniałe - opowiada.
W tym roku zdarzył się jednak przykry wypadek. - W budce jedna ze znajomych nam wiewiórek wydała młode. Niestety w piątek 12 maja znaleźliśmy ją martwą w niedalekiej odległości od budki. Najprawdopodobniej została zaatakowana i zaduszona przez okoliczne koty - przypuszcza pan Wojciech.
Rodzina Chilewiczów nie wiedziała czy rudy gryzoń zdążył wynieść gdzieś swoje młode. - Jednak już w sobotę widzieliśmy jak małe wiewiórki czekają na powrót mamy z jedzeniem. Nie doczekały się - zauważa bialczanin.
W poniedziałek, zmuszone najprawdopodobniej głodem, młode zaczęły wychodzić z budki. - Niestety ze względu na to że są jeszcze za małe, nie potrafiły się wspinać i pospadały na ziemię. Pozbierałem to biegające towarzystwo, bo zaczęły się już nimi interesować koty - tłumaczy nasz rozmówca.
Pan Wojciech chciał przekazać zwierzęta odpowiednim służbom, ale w okolicy nie ma takiego ośrodka. - Schronisko Azyl opiekuje się tylko zwierzętami domowymi. A weterynaria nie ma ku temu warunków. Służby ochrony przyrody nie zajmują się taką pomocą. Nikt nic nie może, bo brakuje procedur - podkreśla Chilewicz.
Z informacji które pan Wojciech uzyskał w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii, najbliższe miejsce gdzie wiewiórki-sieroty mogą uzyskać fachową pomoc to lecznica przy Poleskim Parku Narodowym. To blisko 100 kilometrów odległości od Białej Podlaskiej.
- Oczywiście mogłem je tam odwieźć na własny koszt, ale zdecydowałem że adoptuję tą wesołą gromadkę - podkreśla nowy opiekun wiewiórek. - Pomocą weterynaryjną służy nam lek. wet. Andrzej Iwanicki. Sporo mi powiedział o żywieniu i zachowaniu wiewiórek- zaznacza pan Wojciech. Rodzina karmi małe gryzonie co cztery godziny, nawet w nocy, mlekiem dla kociąt bez laktozy.
- Zwierzęta mają też dostęp do jabłek, marchwi, orzechów, ziarna, szyszek i igieł sosnowych - precyzuje Chilewicz. - I tak oto zostaliśmy rodziną zastępczą dla rodzeństwa pięciu wiewiórek. Obowiązek jest to wielki, ale odwdzięczają się swoimi wygłupami - przyznaje nowy opiekun wiewiórek.