Choć miała zostać rozebrana jeszcze w ubiegłym roku, to nadal stoi. Z obecności myjni wagonów towarowych cieszy się tylko gmina Piszczac, której PKP płaci podatek od nieruchomości.
W październiku ub.r. kiedy Dziennik Wschodni zajmował się tą sprawą, PKP zapowiadało, że myjnia zostanie rozebrana do końca roku. Do dziś jednak nic się nie zmieniło.
- Nadal planujemy rozbiórkę. Jednak z przyczyn leżących po stronie wykonawcy, który wygrał przetarg na rozbiórkę budynku, byliśmy zmuszeni wypowiedzieć umowę. Obecnie czekamy na rozstrzygniecie nowego przetargu - mówi Aleksandra Dąbek z biura prasowego PKP.
Skąd decyzja o rozbiórce? - Wielokrotnie podejmowaliśmy próby wynajęcia lub zagospodarowania obiektu. Nie udało się - podkreśla Dąbek.
Obiekt to nie byle jaki, bo o powierzchni blisko 5 tys. mkw. Jest też infrastruktura m.in. zadaszona rampa i układ torowy, kontenerowa oczyszczalnia ścieków, pompownia, urządzenia sterujące oraz pomieszczeniami przygotowania i podawania środków myjących, a także składowisko odpadów, stacja transformatorowa, a nawet warsztat ślusarski.
- Powodem decyzji o rozbiórce myjni były przede wszystkim bardzo wysokie koszty utrzymania - dodaje Dąbek.
Chodzi m.in. o podatek od nieruchomości, który spółka powinna wypłacać gminie, na terenie której stoi obiekt. Przez cztery lata jednak tego nie robiła.
- Myjnia została zbudowana na granicy gm. Piszczac i Terespol. Zorganizowaliśmy wizję lokalną i udowodniliśmy, że obiekt znajduje się na terenie naszej gminy. Wcześniej podatek od nieruchomości PKP wypłacało gm. Terespol, a nam nie - tłumaczy Jan Kurowski, wójt gm. Piszczac.
W końcu, w wyniku negocjacji, gmina odzyskała zaległy podatek. - To kwota 8 mln 200 tys. zł za cztery lata. O od momentu, gdy udowodniliśmy, że myjnia zajmuje teren naszej gminy - dodaje wójt.
Spółka pieniądze wypłaciła, ale jednocześnie wniosła odwołanie od decyzji administracyjnej. - Do momentu zakończenia prowadzonych postępowań nie możemy podać więcej informacji - zastrzega biuro prasowe PKP.
Tymczasem wójt Kurowski już snuje plany związane z pokaźną sumą pieniędzy. - Przydadzą się na gminne inwestycje, m.in. termomodernizację budynków publicznych. Nie musielibyśmy zaciągać kredytów - mówi.
Na razie miliony leżą na lokacie.