Porośnięta krzakami i zaniedbana posesja stała się ulubionym miejscem amatorów alkoholu.
- Miasto powinno uporządkować ten szpetny zakątek. Jest tu niebezpiecznie, bo pijacy robią sobie ciągłe libacje. Piją nawet denaturat. Ponoć jeden ze stałych bywalców tam zmarł - opowiada pan Alfred, który prosi o interwencję służb miejskich. - Od dłuższego czasu obserwuję to zaniedbane miejsce, które na dodatek sąsiaduje z dziecięcą przychodnią rehabilitacyjną.
- Nasze służby miejskie co pewien czas uprzątają tam śmieci. Niestety, gdzie tylko urosną krzewy i jest bujna zieleń, tam gromadzą się osoby nadużywające alkoholu. Nękają ich strażnicy, ale po odjeździe radiowozu, biesiadnicy wracają - wyjaśnia Artur Żukowski, komendant Straży Miejskiej, który potwierdza, że straż wielokrotnie interweniowała na tej posesji. I przyznaje, że sytuację poprawiłoby wycięcie gęstych krzewów. Na odsłoniętym terenie trudno byłoby pijakom swobodnie biesiadować.
Chodzi o posesję przy zbiegu ulic Artyleryjskiej i Warszawskiej, niedaleko centrum miasta. Okazuje się, że zaśmieconą działką, przez którą miała przebiegać droga stanowiąca przedłużenie ulicy Artyleryjskiej, zarządza Zakład Gospodarki Lokalowej. To on odpowiada też za krzewy porastające przedłużenie ulicy Artyleryjskiej.
- Obok stoi nasz pusty budynek. Wcześniej planowaliśmy go przeznaczyć do rozbiórki. Po dokładnym obejrzeniu obiektu, postanowiliśmy jednak przeprowadzić remont. Ale jego zarośnięte sąsiedztwo wyczyścimy. Uporządkujemy też wjazd.
W przyszłym tygodniu weźmiemy spychacz i uporządkujemy działkę - obiecuje Maria Kamieńska, dyrektor do spraw technicznych ZGL.
- Poleciliśmy uprzątnąć działkę administracji Zakładu Gospodarki Lokalowej. W środę ma być posprzątane. Wycięte zostaną też krzewy, aby nie dawały schronienia nietrzeźwym - zdecydowanie zapowiada Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta.