Mieszkańcy wsi Jelnica pod Międzyrzecem Podlaskim grożą blokadą torów kolejowych na międzynarodowym szlaku E-20. Kilka miesięcy protestowali przeciwko likwidacji niestrzeżonego przejazdu przy lesie i przejazdu nie ma.
- Przed dwoma tygodniami wykopano z jednej strony przejazdu rów, a z drugiej strony usypano pryzmy kamieni. Nawet przechodzić nie można - dodaje Ryszard Szałkowski, który ma fermę gęsi, którą prawdopodobnie będzie musiał zlikwidować. - O prawie 6 km wydłużyła mi się droga na łąki. Zastanawiam się jak dojadę okrężną drogą maszynami rolniczymi.
- Wójt nie odpowiedział nam na petycję podpisaną przez 53 osoby. Przesłał tylko postanowienie o skierowaniu sprawy do PKP Polskie Linie Kolejowe. A nam jest bardzo ciężko żyć. Trzeba nielegalnie pokonywać tory w drodze do kaplicy i sklepu. No i karetka będzie miała kłopot z dojazdem, gdy polne drogi rozmiękną - narzeka Wiesława Muszyńska.
Roman Michaluk, wójt gminy Międzyrzec Podlaski, nie podziela obaw mieszkańców Jelnicy i Kolonii Jelnica. Twierdzi, że twardo negocjował z PKP PLK, aby w przyszłości postały drogi dojazdowe wzdłuż torów do poszczególnych wsi. - Może latem protestujący byli niedostatecznie informowani o zapowiadanych zmianach i zamknięciach przejazdów, bo sołtys wyjechał za granicę do pracy - mówi Michaluk. - Po modernizacji pociągi będą jeździć 160 km na godzinę. Na niestrzeżonych przejazdach będzie dochodzić do wypadków dlatego pozostaną tylko przejazdy z odpowiednimi zabezpieczeniami. W ramach rekompensaty powstanie przystanek kolejowy w Przychodzie - wyjaśnia wójt.