Nie mają ani domów, ani pieniędzy, które zainwestowali. Ludzie z całej Polski uwierzyli firmie budowlanej z Białej Podlaskiej, której właściciel niedawno zmarł. Wdowa została z długami i nie daje poszkodowanym nadziei na odzyskanie wpłaconych zaliczek.
- Zależało nam, by mieć dom wykończony pod klucz. Chcieliśmy wpłacić pieniądze i mieć święty spokój. Firma miała dobre opinie, więc ją wybraliśmy - opowiada Adrian Sójka spod Międzyrzeca Podlaskiego.
Mark-Bud z Białej Podlaskiej od prawie 20 lat specjalizował się w systemach domów szkieletowych. – Podpisaliśmy umowę w 2021 roku. Mieliśmy się wprowadzić we wrześniu 2023 roku. Tymczasem straciliśmy 248 tys. zł – przyznaje pan Adrian. Na początku wraz z żoną wierzyli, że poślizgi przy takich inwestycjach mogą się zdarzyć. Ale w końcu czerwona lampka zaświeciła już mocniej.
– Wpłacaliśmy kolejne transzy, a właściciel obiecywał, że dzięki temu szybciej będą spływać materiały budowlane. Okazało się, że tych materiałów nawet nie zamówił. Budowa stanęła. Wiedziałem, że chorował. W maju dowiedzieliśmy się, że zmarł na raka- opowiada Sójka.
Takich ludzi jest w Polsce więcej. – Byłam okłamywana przez cały czas. Słyszałam, że budowa idzie cały czas. A nic nie ruszyło, a wpłaciłam 310 tys. zł. To miał być dom pod Gdańskiem- opisuje swój przypadek Ewa Kuczyńska z Pomorza.
Po śmierci właściciela, część poszkodowanych spotkała się z jego żoną. – W umowie, którą podpisaliśmy, ona widniała jako współwłaścicielka. Powiedziała nam jednak, że nie ma pieniędzy, a firma została zamknięta- relacjonuje poszkodowany spod Międzyrzeca Podlaskiego.
Również pani Ewa z Gdańska dotarła do wdowy. – Przyznała, że nie widzi szans na spłatę zobowiązań i że nie wie, na co szły pieniądze, bo o wszystkim miał decydować mąż - referuje mieszkanka Gdańska, która zgłosiła sprawę na miejscową policję. – Chcę odzyskać pieniądze- deklaruje pani Ewa. W podobnej sytuacji może być kilkadziesiąt osób w Polsce.
Sprawą zainteresował się detektyw Krzysztof Rutkowski. – Pieniądze, które ludzie wpłacali na budowę domów, zostały przeznaczone m.in. na leczenie właściciela firmy w klinice w Niemczech- ustalił Rutkowski. – To wyłudzenie pieniędzy. Tak nie robi się biznesów- stwierdza detektyw. Zapowiada, że spróbuje dotrzeć do wdowy po właścicielu firmy. – Ona powinna spotkać się z poszkodowanymi i powiedzieć jakie są realne szanse zwrotu pieniędzy- uważa Rutkowski.
Niektórzy zgłosili się już na policję. – Do naszej komendy wpłynęły dwa zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wskazaną firmę na szkodę mieszkańców naszego województwa- mówi nadkomisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla, rzecznik bialskiej policji.
- Straty zostały oszacowane przez pokrzywdzonych na około 380 tys. zł. Wszczęliśmy postępowanie przygotowawcze w kierunku oszustwa- zaznacza pani rzecznik. A sprawę nadzoruje Prokuratura Rejonowa. - Z uwagi na fakt, że pokrzywdzonych może być więcej, prosimy te osoby o zgłaszanie się na policję- apeluje nadkomisarz Salczyńska-Pyrchla.
Wdowa po właścicielu firmy nie odbierała od nas telefonu, nie odpisała też na wiadomości. Jej pełnomocnik, radca prawny Adam Samociuk również nie chciał z nami w piątek porozmawiać. – Nie jestem rzecznikiem prasowym. Mam reprezentować klientkę w ewentualnych sprawach sądowych- skwitował i zaproponował spotkanie w przyszłym tygodniu.
Jak wynika z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej 6 czerwca Mark-Bud zamknął swój biznes.