Po studiach szukała pracy. Nie było jej dla animatora kultury. Może i dobrze się stało, bo dziś realizuje swoją pasję.
Poszukiwania
Kupili więc piec ceramiczny.
- Na początku były długi. Siedzieliśmy w kieszeni u naszych rodzin. Ale, na szczęście, ten okres już za nami - wspominają.
Oferta
- Myślałam, że najlepiej będzie wejść na rynek z czymś, czego nie ma - śmieje się Diana. - To były wyroby bardzo pracochłonne, przemyślane. Ale nie sprzedawały się dobrze. I pochłaniały bardzo dużo czasu.
Wysłali ofertę do ponad 150 sklepów z upominkami. Odpowiedziały... dwa. Okazało się, że najbardziej efektywne są bezpośrednie kontakty. Chodzili od sklepu do sklepu i prezentowali swoje wyroby albo zdjęcia, projekty. Wtedy interes zaczął się rozkręcać.
Rękodzieło
Wszystko jest rękodziełem. Nie używają koła garncarskiego ani formy. Glinę sprowadzają z wyrobisk świętokrzyskich i Diana sama ją wyrabia.
- Śmieją się ze mnie, że jestem herod-baba. Bo do tego trzeba siły.
Pamiątki
- Tomek robi piękne zegary ceramiczne - chwali Diana. - Wyrabiamy także lubelskie koziołki, Bramę Krakowską, Zamek, Czarcią Łapę.
Turyści chętnie kupują takie pamiątki.
Pasja
Robili maleńkie drzewka szczęścia na zamówienie młodej pary, która chciała nimi obdarować swoich gości.
Potrafią siedzieć w pracowni całą noc, bo to ich pasja.
Ofiara
Z piecem na początku mieli problem, nawet spalił jakieś partie towaru.
- Dziś wiem, że muszę do niego włożyć miseczkę z garstką ryżu - śmieje się Diana. - Trzeba za każdym razem składać mu ofiarę.
Cierpliwość
- Myślę, że to kwestia cierpliwości. Zarobki zależą od ilości zrobionych rzeczy. Na początku nie idzie to łatwo, ani szybko. Choć to naprawdę nic skomplikowanego. I można sobie wziąć robotę do domu. Ale ludzie są niecierpliwi, zniechęcają się i po paru dniach rezygnują.