Zakłady Azotowe „Puławy” muszą się zmierzyć z nowym rynkowym wyzwaniem. Tym razem chodzi o niepewne dostawy węgla z Bogdanki, która zapowiedziała już ograniczenie jego wydobycia. Pod znakiem zapytania stanęło dostarczenie do Puław 160 tys. ton surowca do końca 2023 roku.
Węgiel służy „Puławom” do zasilania rozbudowywanej za ponad 1,3 miliarda złotych elektrociepłowni. Ta wytwarza parę technologiczną wykorzystywaną do produkcji oraz prąd, stanowiąc jednocześnie główne źródło ciepła dla miasta. Bez węgla chemiczny kombinat nie byłby w stanie normalnie funkcjonować, a puławianie podłączeni do sieci ciepłowniczej straciliby jedyne źródło ogrzewania.
Niestety, mimo długoletniej umowy z Lubelskim Węglem Bogdanka, puławskie Azoty w przyszłym roku mogą nie otrzymać takiej ilości węgla, na jaką liczyły. Wszystko przez techniczne kłopoty. W komunikacie LW wspomina o „nagłych i nieprzewidywalnych utrudnieniach w prowadzeniu wydobycia”, którym – jak zaznacza – „nie można było zapobiec ani przeciwdziałać”. W konsekwencji tych utrudnień wydobycie z jednej ze ścian zostało już zatrzymane, a w 2023 roku na powierzchnię wyjedzie o prawie milion ton węgla mniej niż zakładano.
Co prawda Bogdanka poinformowała o opracowywaniu planu naprawczego, by jak najszybciej przywrócić pełną produkcję, ale skutki przestoju mogą uderzyć w głównych odbiorców surowca. A do takich zaliczają się wydające na węgiel z Bogdanki ok. 170 mln zł rocznie puławskie Azoty.
Puławski kombinat poinformował, że w pesymistycznym scenariuszu do końca przyszłego roku Azoty mogą nie otrzymać nawet 160 tys. ton węgla. To tak, jakby do Puław miało nie dotrzeć 65 pociągów z węglem, czyli około jednej piątej rocznego zapotrzebowania. Żeby uzupełnić tę lukę, spółka rozpoczęła poszukiwania alternatywnych kierunków dostaw.
Czy puławianie mają się czym martwić? Azoty twierdzą, że nie.
– Odpowiedzialnie podchodzimy do swoich zobowiązań wobec wszystkich partnerów. Dostawy ciepła na potrzeby miasta i mieszkańców Puław są i będą realizowane. Nie identyfikujemy żadnego ryzyka w tym zakresie – podkreśla Paweł Wójcik, rzecznik puławskiej spółki.
Ryzyko może mieć za to wymiar finansowy. Umowa zabezpieczająca węglowy ubytek, o czym wspominają także władze spółki, pociągnie za sobą dodatkowe koszty. Żeby je zrekompensować, przedsiębiorstwo może podwyższyć marże lub taryfę za ciepło dostarczane do miasta, czego skutkiem mogą być wyższe rachunki za ogrzewanie.
Tymczasem w puławskich Azotach kończą się planowe remonty, a rozpoczynają rozruchy instalacji, co może być początkiem przygotowań do przywracania produkcji. Sama spółka na razie takich informacji nie potwierdza, ale o nadchodzącym odmrożeniu zaczynają mówić sami pracownicy. Zbiega się w to czasie z otwarciem Baltic Pipie oraz obniżką ceny gazu na europejskim runku, która w środę spadła poniżej 160 euro za megawatogodzinę.