Jestem zdruzgotany, nasze przedsięwzięcie zbankrutuje – skarży się właściciel dwóch sklepów, których może dotknąć szykowany przez Ratusz zakaz nocnej sprzedaży alkoholu w centrum Lublina. Wątpliwości co do tego zakazu ma również część radnych.
Przypomnijmy: zakaz sprzedaży alkoholu miałby dotyczyć wszystkich sklepów w dzielnicach Stare Miasto i Śródmieście, obowiązywałby we wszystkie dni tygodnia od godz. 23 do 6 rano. Nie dotyczyłby lokali gastronomicznych. W życie mógłby wejść jeszcze w grudniu, o ile za jego wprowadzeniem zagłosuje Rada Miasta, która przesądzi o tym już pojutrze.
Ile placówek objąłby taki zakaz? – W sumie osiem sklepów i dwie stacje benzynowe – informuje Dorota Gąsior, zastępca dyrektora Wydziału Spraw Administracyjnych w Urzędzie Miasta Lublin. Dodaje, że wśród tych ośmiu sklepów są również wydzielone punkty handlowe w hotelu i wydzielone stoisko w pijalni piwa.
Projekt uchwały wprowadzającej zakaz został przygotowany przez Ratusz.
– Ma na celu ograniczenie sprzedaży napojów alkoholowych – tłumaczy Gąsior. Urzędnicy stwierdzają, że o wprowadzenie częściowej nocnej prohibicji prosił komendant Straży Miejskiej, powołując się na dużą liczbę interwencji w dzielnicach Stare Miasto i Śródmieście.
– Rozumiemy, jak wygląda sytuacja i że trzeba coś z tym zrobić, jednak to rozwiązanie uderza najbardziej w nas – mówi Aleksandra Węgorek, współwłaścicielka dwóch sklepów Vegas (przy Okopowej i przy Bramie Krakowskiej), które objąłby zakaz nocnej sprzedaży alkoholu. – Zaproponowana zmiana przerzuca odpowiedzialność na nas, przedsiębiorców.
Dodajmy, że na hałaśliwe imprezy odbywające się na ławkach wielokrotnie skarżyli się mieszkańcy budynków w pobliżu pl. Kaczyńskiego, którzy podkreślali, że wzywanie służb porządkowych nie pomaga, bo patrole albo zjawiają się po wielu godzinach, albo wcale.
Wiosną policja zapowiedziała, że przez cały okres letni będzie kierować w ten rejon piesze patrole, ale mimo tej deklaracji na placu bez problemu można było zobaczyć imprezę, gorzej z obiecywanym patrolem.
Współwłaścicielka sklepów tłumaczy, że wprowadzenie częściowej nocnej prohibicji w dwóch dzielnicach oznaczałoby dla jej firmy konieczność zwalniania pracowników. – Jestem zdruzgotany, nie mam pomysłu, co dalej – mówi mąż kobiety. – Nasze przedsięwzięcie zbankrutuje w przyszłym roku.
– Ci, którzy chcą do rana balować, to niech stoją godzinę w kolejce, kupią litr, dwa – proponuje radny Adam Osiński (klub radnych prezydenta Krzysztofa Żuka). Popiera zakaz i uważa, że powinien być wprowadzany także w innych dzielnicach, w tym na jego Kalinowszczyźnie. – Trzeba będzie pójść śmiało do przodu.
Nie wszyscy radni tak entuzjastycznie wypowiadają się o proponowanym przez Ratusz zakazie nocnej sprzedaży alkoholu. Marcin Nowak (klub radnych Żuka) zwraca uwagę na sytuacje, jaka może powstać w pobliżu trasy W-Z: – Przy jednej ulicy znajdują się dwie stacje, jedna ma adres przy Północnej, druga przy al. Solidarności. Jednej umożliwimy sprzedaż alkoholu, a innej nie, chociaż są odległe od siebie o 300 m – mówi radny Nowak.
Proponowany zakaz jako pierwsza miała wczoraj zaopiniować Komisja Samorządności i Porządku Publicznego działająca w Radzie Miasta. Ostatecznie nie zajęła w tej sprawie stanowiska, bo swoich opinii nie wyraziły jeszcze rady dzielnic Stare Miasto i Śródmieście.
– Spodziewamy się takich opinii przed najbliższą sesją – stwierdza Andrzej Wojewódzki, sekretarz miasta.
Ratusz czeka jeszcze na opinię wojska. Jej uzyskania wymaga od władz miasta ustawa, która pozwala samorządom na wprowadzanie ograniczeń w nocnej sprzedaży alkoholu na wynos. Zgodnie z tą ustawą, w miejscowościach, w których są jednostki wojskowe, zakazy można uchwalać „po zasięgnięciu opinii właściwych dowódców garnizonów”.