W swoim archiwum mają ponad 6 tys. wykrojów różnych toreb, plecaków i pasków. Produkowali dla wielu firm kojarzących się z luksusem i prestiżem. Mimo sukcesu wciąż są wierni swoim lubelskim korzeniom
Był rok 1993. Dariusz Lipiński, inżynier z wykształcenia, pracował jako tłumacz języka niemieckiego. Przez wiele lat za Odrą, ale i nad Bystrzycą, bo do Lublina przyjeżdżało wtedy bardzo wielu niemieckich przedsiębiorców. Jednym z produktów, którym się tu zachwycali, była skóra juchtowa należąca do najdroższych i najbardziej szlachetnych skór. Niemalowana ma kolor piasku, ale z czasem staje się miodowa, by w końcu przejść w kolor karmelu. Starzeje się powoli, a ponieważ jest bardzo wytrzymała, może służyć kilku pokoleniom.
Szansa na sukces
– Produkowano ją na ul. Towarowej, a wyroby z niej wytwarzały dwie lubelskie firmy. Lublin słynął z tej produkcji nie tylko na cały kraj, ale i za granicę – opowiada Dariusz Lipiński, właściciel firmy. – I właśnie wtedy przedsiębiorca, dla którego tłumaczyłem, zaproponował, żebym zajął się skórami i robił z nim interesy. To było przejście do branży, na której zupełnie się nie znałem, ale to były takie czasy, że chwytało się każdą okazję na biznes. Wtedy wszystko było łatwe.
I tak to się zaczęło. Powstał Ledrin. Na początku było sześciu pracowników. Dziś jest ich 65. Niektórzy pracują od początku działalności firmy. Razem z nią musieli kilkukrotnie zmieniać lokalizację, by ostatecznie, sześć lat temu, osiąść w specjalnej strefie ekonomicznej na Felinie. Oprócz magazynu i hali produkcyjnej mieści się w niej stacjonarny sklep.
– 20 procent naszej produkcji to towary na rynek polski. Sprzedajemy je pod marką Daag w naszym sklepie, przez internet i w około 150 sklepach w galeriach handlowych w całej Polsce. Kiedyś szukaliśmy nowych lokalizacji i kontrahentów, ale teraz ten rynek jest już nasycony – uważa Agnieszka Lipińska, właścicielka firmy.
Większość produkcji to jednak wyroby, które trafiają do Niemiec i Szwajcarii.
– W ciągu roku wysyłamy tam kilkadziesiąt tysięcy skomplikowanych wyrobów skórzanych. To zwykle bardzo pracochłonne torby, ale oprócz nich są także plecaki, paski. Wypuszczamy zwykle krótkie serie, dlatego w ciągu roku jest to 500-600 różnych modeli – opowiada właściciel firmy. – Dzięki temu nasza praca jest ciekawsza i pełna nowych wyzwań. I wciąż chce nam się działać i stawiać przed sobą nowe cele.
Plecaki z Lufthansy
Produkcja nie stara się przy tym tylko podążać za modą. Produkty Ledrin określić można bardziej jako minimalistyczny vintage dla klientów o bardziej wyrobionym guście. Oczywiście, co kilka miesięcy ci wybierają inne modele i kolory, ale torby, które kupią w Lublinie, na pewno szybko nie przestaną być modne.
– Mimo że najczęściej produkujemy z naturalnych skór, nie jest to jedyna część naszej produkcji. Na rynek niemiecki produkujemy torby z różnych specjalistycznych materiałów technicznych wykorzystywanych także m.in. przy produkcji butów. Ostatnio mieliśmy ciekawe zlecenie od Lufthansy, która chce przerabiać swoje produkty, by nie trafiały na śmietnik. Z wycofanych już z samolotów koców z logo firmy produkowaliśmy plecaki – opowiadają Lipińscy.
Kiedy wchodzimy do zakładu produkcyjnego, widzimy mnóstwo ludzi pochylonych nad mozolną pracą kaletniczą. Nie można jednak powiedzieć, że to rękodzielnictwo, bo za produkcję odpowiadają maszyny. To one tną skóry i koordynują cały proces produkcji.
– Ale bez ludzi zaangażowanych w swoją pracę i bardzo kreatywnych nie udałoby nam się jednak osiągnąć tak wiele – podkreślają Lipińscy. – Najlepsze słowo, żeby opisać naszą firmę, to rodzina. Jesteśmy jak jeden symbiotyczny organizm i codziennie mamy tego świadomość. Nawet w dużym przedsiębiorstwie nietrudno jest zapamiętać imię każdego człowieka. Bo musisz pamiętać, że sukces końcowy jest efektem pracy każdego z nich z osobna.