Ponad 118 tys. zł miała zwrócić jedna z właścicielek firm w woj. lubelskim za świadczenia, które zdaniem ZUS jej się nie należały. Decyzja została jednak uchylona. O takie rozstrzygniecie nadal walczą setki innych kobiet w całej Polsce
– Jesteśmy traktowane jak wyłudzacze, a nie robimy i nie robiłyśmy nic wbrew prawu – podkreśla pani Beata, która wczoraj protestowała przed lubelskim ZUS. Od 15 lat prowadzi gabinet kosmetyczny. – W 2015 roku, będąc już w ciąży, podniosłam podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie. To pozwala na korzystanie z wyższych świadczeń: w przypadku kobiety w ciąży – ubezpieczenia chorobowego. Nie ma tu jednak mowy o łamaniu prawa – podkreśla kobieta.
Po czterech latach ZUS uznał jednak, że pani Beata nie mogła podwyższyć podstawy wymiaru składek i zdecydował, że ma zwrócić 130 tys. zł. – To jest absurd, bo nie ma ani przepisu, który zabraniałby przedsiębiorcy podwyższenia podstawy, ani takiego, który uzależniałby jej wysokość od dochodów. A w moim przypadku ZUS stwierdził, że to właśnie moje dochody na to nie pozwalały – oburza się pani Beata, która będzie walczyć w sądzie o uchylenie decyzji.
O takich sprawach, których w Polsce są już setki, pisaliśmy już wcześniej. Chodzi o kobiety, które prowadzą lub prowadziły działalność gospodarczą. Żeby korzystać z wyższych świadczeń (na przykład w czasie ciąży, kiedy konieczne jest zwolnienie lekarskie) podnosiły podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie.
– Rozumiem, że są przypadki nieuczciwych przedsiębiorców, którym chodzi tylko o to, żeby korzystać z wyższych świadczeń. Ale nie można traktować wszystkich tak samo. Tym bardziej że ktoś przez lata uczciwie pracuje, płaci składki, płaci za lokal, ma stały dochód – podkreśla Malina Kęsicka z Lublina, która od 10 lat prowadzi działalność gospodarczą. Decyzją ZUS ma zwrócić 70 tys. zł. – Chodzi o zwrot już wypłaconych pieniędzy w latach 2016-2019. To jest absurd, bo ZUS kwestionuje własne decyzje, a my musimy za to płacić – dodaje kobieta.
– Jeśli ktoś wie, że często choruje albo jest w ciąży i za chwilę będzie wychowywać dziecko, chce się lepiej ubezpieczyć i pobierać wyższe świadczenia, to naturalne, jak oddychanie – komentuje Adam Abramowicz, rzecznik małych i średnich przedsiębiorców.
Abramowicz interweniował m.in. w sprawie mieszkanki woj. lubelskiego, której ZUS uchylił decyzję o zwrocie ponad 118 tys. zł. – Prowadząca działalność złożyła odwołanie do sądu. Po jego analizie oddział ZUS uznał argumenty przedsiębiorcy i sam zmienił pierwotną decyzję. O ostatecznym rozstrzygnięciu decydują indywidualne okoliczności – komentuje Małgorzata Korba, rzeczniczka ZUS w województwie lubelskim.
– Do tej pory wpłynęło do nas 28 wniosków z województwa lubelskiego w podobnych sprawach. Podjęliśmy się 15 z nich. W jednej mamy sukces, pozostałe zostały przekazane do sądu – mówi Abramowicz. – ZUS dba o własny budżet i próbuje ograniczyć wypłatę m.in. świadczeń chorobowych, ale w świetle prawa nie ma podstaw, żeby kwestionować wysokość deklarowanego ubezpieczenia. To łamanie podstawowej zasady konstytucji biznesu – co nie jest prawnie zabronione, jest dozwolone – komentuje rzecznik.
Jak tłumaczy rzecznika ZUS w Lublinie, w przeszłości zdarzało się, że przedsiębiorca, który występował o zasiłek, istniał jedynie „na papierze”, a w rzeczywistości nie prowadził działalności.
– Zdarzały się również sytuacje, gdy przedsiębiorca zawyżał składki tuż przed przejściem na zasiłek, choć nie miało to żadnego odzwierciedlenia w przychodach firmy – dodaje Korba i zaznacza, że Sąd Najwyższy wskazywał, że takie działania przedsiębiorcy są niesprawiedliwe w stosunku do pozostałych ubezpieczonych.