Wzrost płac nieadekwatny do galopującej inflacji, Lex Czarnek 2 i nagonka na nauczycieli – to główne problemy polskiej szkoły, o których mówili członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego z całego województwa.
Na konferencję nauczycieli z Lubelskiego przyjechał wiceprezes Zarządu Głównego ZNP Krzysztof Baszczyński. Najwięcej emocji wywołały zapowiadane podwyżki.
– W czasie posiedzenia sejmowej komisji edukacji pozwoliłem sobie nazwać propozycję poselskiej zmiany w zakresie wynagrodzeń prima aprilisowym żartem, bo jak można inaczej odczytać pomysł na 4,4 proc. wzrostu wynagrodzeń od maja? Średniorocznie daje to 2,9 proc. – mówił Baszczyński. I wylicza, że nauczyciele mieliby dostać od 170 do niewiele ponad 200 zł brutto. – To nie pokrywa nawet wzrostu inflacji.
Członkowie ZNP liczą na to, że podwyżka będzie 20-procentowa z wyrównaniem od 1 stycznia. O pieniądzach mają rozmawiać z ministrem już we wtorek. Ale na łatwe negocjacje się nie szykują.
– Otrzymaliśmy do zaopiniowania projekt rozporządzenia, który te podwyżki wprowadza. Prawo mówi jednak nie o opiniowaniu, ale o konieczności uzgodnień – podkreśla Baszczyński. Związkowcy będą chcieli przeforsować swoje postulaty. – Propozycję podwyżki o 4,4 proc. ZNP uważa za niepoważną. To policzek dla naszego środowiska.
Nauczyciele za poniżające uważają też samo uzasadnienie, w którym przeczytali, że taki wzrost płac podniesienie… prestiż ich zawodu.
– To co się dzieje w ostatnich czasach to poniżanie, deptanie i deprecjonowanie środowiska nauczycieli – uważa Celina Stasiak, szefowa związkowców z Lublina. – Ostatnim przykładem jest m.in. wykluczenie nas z rehabilitacji pocovidowej.
– Boimy się o szkołę i o naszą pracę – dodaje inna nauczycielka biorąca udział w konferencji. – Warunki są coraz gorsze. I te płacowe i te dotyczące tego, w jaki sposób możemy pracować. Mimo, że prezydent zawetował ustawę Lex Czarnek, to ta znów wraca. Lex Czarnek 2 znowu spróbuje nam narzucić ograniczenia.
Jakie?
– Będzie inna szkoła niż ta, z którą mamy do czynienia dzisiaj – uważa Baszczyński. – Kiedy dziś dzieje się coś złego np. gdy wybucha wojna w Ukrainie i nauczyciel chce zaprosić na lekcję lekarza, czy psychologa może to zrobić praktycznie z dnia na dzień. Po zmianach będzie musiał uzyskać zgodę nadzoru pedagogicznego z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem. Bardzo prawdopodobny jest też scenariusz, że pewne osoby czy organizacje zgody na wejście do szkół nie otrzymają. Nie demonizuję problemu, ale absurdalny jest już sam pomysł.