Byłego miejskiego radnego sąd uznał właśnie za winnego i skazał za posiadanie ponad 143 gramów marihuany. Krzysztof Żyśko został przyłapany na jej paleniu w miejscu pracy, czyli w starostwie powiatowym.
Kłopoty lubartowskiego samorządowca zaczęły się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy wpadł na paleniu marihuany w toalecie Pałacu Sanguszków, czyli w siedzibie starostwa powiatowego. Krzysztof Żyśko pracował wtedy w wydziale komunikacji. W rozmowie z nami przyznał, że inhalacje pomagały mu się "uspokoić i lepiej funkcjonować". Z pałacu zabrała go wezwana na miejsce policja. Mundurowi narkotyki znaleźli zarówno przy zatrzymanym, jak i w jego mieszkaniu. W reakcji na to zdarzenie, Krzysztof Żyśko zawiesił swoje członkostwo w klubie Prawa i Sprawiedliwości lubartowskiej rady miejskiej, a następnie złożył mandat. Do partii nie należał.
Mężczyzna przyznał się do winy. Wydał również oświadczenie, w którym przeprosił za swoje zachowanie rodzinę i wyborców, dziękując jednocześnie za słowa otuchy, jakie do niego napłynęły. Żyśko od początku współpracował również z wymiarem sprawiedliwości. Przyznał się do winy i sam zaproponował dla siebie karę: rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata oraz 10 tys. zł grzywny.
Pierwsza rozprawa odbyła się przed Sądem Rejonowym w Lubartowie w środę, 31 maja. W jej trakcie Krzysztof Żyśko podtrzymał swoje wcześniejsze zeznania w całości i nie złożył dodatkowych wyjaśnień.
Sąd uznał go za winnego posiadania narkotyków, ponad 143 gramów marihuany i skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, a także 15 tys. zł grzywny. To o 5 tys. więcej, niż wnioskował sam oskarżony, ale prokurator i tak wnosił o zasądzenie 20 tys. zł.
- Przyjmuję decyzję sądu i nie będę się od niej odwoływał. Piłka można powiedzieć jest teraz po stronie prokuratury - powiedział po wyroku Krzysztof Żyśko, który - przypominamy - zgodził się na publikacje swoich pełnych danych oraz wizerunku.
Były radny nie jest już pracownikiem starostwa. Pracuje jako inkasent na zastępstwie w Przedsiębiorstwie Gospodarki Komunalnej w Lubartowie. Jak zapewnia, od jesieni zeszłego roku w jego życiu zaszły także inne zmiany.
- Nie biorę narkotyków, nie piję alkoholu i nikomu tych używek nie polecam. Uważam, że każdy nałóg to zło. Ja po tym wszystkim, co się stało, zadbałem o swoje zdrowie, chodzę na siłownię, więcej się ruszam i jestem szczęśliwy - przyznaje skazany.
Wyrok nie jest prawomocny.