Ostatniej nocy funkcjonariusze służby celnej znaleźli w pociągu Kijów-Warszawa kilkaset sztuk kosmetyków. Podejrzewają, że mogą być podrabiane. Do przemytu przyznała się 52-letnia konduktorka z pociągu.
Wartość zabezpieczonego towaru celnicy oszacowali na 24,5 tys. zł.
Cały towar celnicy znaleźli podczas kontroli przedziału służbowego konduktorów. Był ukryty w szafce, pościeli i w siedzeniach.
Konduktorka, która przyznała się do próby przemytu powiedziała funkcjonariuszom, że kosmetyki nie należą do niej. Stwierdziła, że otrzymała je w Kijowie od nieznanych osób i pomogła w ich schowaniu. Po towar miał się zgłosić ktoś w Warszawie.
Celnicy podejrzewają, że kosmetyki to zwykłe podróbki. Jeżeli te podejrzenia potwierdzą właściciele praw do znaków towarowych i złożą wniosek o ściganie, kobiecie grozi - w związku z naruszeniem przepisów chroniących prawa wartości intelektualnej i przemysłowej - dodatkowa odpowiedzialność karna. To nawet do 2 lat pozbawienia wolności.
W tym roku to pierwszy przypadek przemytu podrabianych kosmetyków na lubelskim odcinku granicy.