Chociaż od nawałnicy, która przeszła nad Jeziorem Białym, minął ponad miesiąc, na plażach wciąż leżą powalone drzewa.
Pomysł chwycił, skoro wielu letników ustawiało się na tle drzew do pamiątkowej fotografii. Trzeba przyznać, że jest to dla nich jedyna w swoim rodzaju pamiątka.
Wichura powaliła w Okunince około 800 drzew. Do tej pory gospodarzom gminy udało się zagospodarować połowę wiatrołomów. Wójt zapewnia, że losy uszkodzonych brzóz przy głównej plaży też są już policzone.
- W pierwszej kolejności zaangażowane przez nas służby, w tym przede wszystkim strażacy, ścinały te drzewa czy konary, które zagrażały bezpieczeństwu ludzi i budynków - mówi Sawicki. - W przypadku pozostałych obowiązują nas takie same procedury, jak w normalnej gospodarce leśnej.
Zgodnie z nimi, aby ściąć drzewo na działce gminnej należy mieć zgodę starosty. Wójt nie może bowiem występować o taką zgodę do samego siebie. Sama czynność musi być z kolei wykonana pod nadzorem służb leśnych. Dotyczy to przede wszystkim pokotem powalonych drzew przy wjeździe na obwodnicę oraz w sąsiedztwie jeziora Glinki. Wójt ma prawo podejmować takie decyzje, ale tylko w odniesieniu do wiatrołomów w obrębie działek prywatnych.
- Po sławetnej wichurze nad Okuninką ludzie już inaczej zapatrują się na wycinkę drzew - mówi Franciszek Panasiuk, dyrektor Wydziału Środowiska i Rolnictwa we włodawskim starostwie. - Na przykład, kiedy budowano obwodnicę właściciele położonych po sąsiedzku domków letniskowych byli przeciwni wycinaniu starych topoli. Teraz podpisaliby się obiema rękami pod decyzją o wycince wszystkiego, co góruje nad ich głowami. Oczywiście, tak jak we wszystkim i w tym przypadku należy mieć umiar.