''Wesoła szkoła'' to tytuł zestawu podręczników dla uczniów klas drugich podstawówek. Kosztuje 124 zł i liczy dziewięć pozycji. Jeśli przyjrzeć się bliżej zakupom książek niezbędnych do nauki, to mało komu jest wesoło.
Najważniejsza przy tym oglądaniu jest cena i skrzętne liczenie. Maluchy finalizują zakup z rodzicami.
- Na komplet książek dla syna, który będzie teraz chodził do czwartej klasy podstawówki wydam ok. 150 zł - mówi jedna z matek. - Mam jeszcze córkę w gimnazjum i w pierwszej klasie liceum. Nie wiem, czy na same podręczniki wystarczy mi 1000 zł.
W Domu Książki przy ul. Lubelskiej w Chełmie pracownicy potwierdzają tę opinię. - Rodzice często są zaskoczeni sumą, którą wybija kasa - mówią. - Jeżeli mają więcej niż jedno dziecko, to zakupy rozkładają na raty.
Zmorą ostatnich lat jest wskazywanie przez nauczycieli konkretnych podręczników, według których przebiegać będzie kształcenie. Dawniej książki przekazywane były młodszemu rodzeństwu przez starsze. Uczniowie sprzedawali książki swoim młodszym kolegom.
- Teraz wszystko stoi na głowie - mówią rozgoryczeni rodzice. - Niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego pani profesor każe kupować podręcznik tego, a nie innego wydawnictwa? I na dodatek sama książki do szkoły sprowadza?
Bezpośrednio u wydawcy książki zamawia większość chełmskich szkół. Zresztą przedstawiciele firm wydawniczych nie zasypiają gruszek w popiele i przez cały rok bombardują pedagogów swoimi ofertami. Oczywiście najlepszymi. W wielu jednak przypadkach kupowane u nich książki nie są tańsze od tych, które można dostać w księgarniach. Kupowanie książki w szkole, zamiast w sklepie, jest może i wygodne dla uczniów, i rodziców. Stwarza jednak niepotrzebne chyba podejrzenia.
Zdaniem wielu naszych rozmówców rynek podręczników powinien zostać uporządkowany przez resort edukacji. Jednym z powodów jest fakt, że na kupienie książek potrzebnych do nauki w państwowej szkole wielu rodziców nie stać. W tym roku samorządy nie otrzymały już żadnych dotacji na pomoc najuboższym przed 1 września.