Przed nami IX edycja imprezy, która ma dawać świadectwo wielokulturowości miasta, znaczonej dawną synagogą kościołem i cerkwią.
Włodawskim muzealnikom udało się przełamać stereotyp, zgodnie z którym hasło Włodawa wymieniane było niemal jedynie w komunikacie o stanie wód w kraju. Wylansowali Festiwal Trzech Kultur, wyprzedzając podobne inicjatywy na krakowskim Kazimierzu, po czym w Łodzi.
- Nasz festiwal to nic innego, jak ekumeniczny program przywoływania, ochrony i promocji miejscowej tradycji - mówi Marek Bem, dyrektor Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. - Tradycji wyrosłej u zbiegu trzech przez wieki przenikających się kultur, prawosławia, judaizmu i katolicyzmu. Tak barwnej i oryginalnej, że warto, a wręcz trzeba się nią dzielić.
Symbolem festiwalu jest drzewko, którego trzy różnokolorowe gałęzie wyrastają ze wspólnego pnia. Za sprawą festiwalowych wydawnictw logo to jest już rozpoznawalne nie tylko we Włodawie. - To nasz wkład w promocję miasta i regionu - mówi Bem. - Z roku na rok nasza impreza ma coraz więcej fanów i to z całej polski.
Bem nie ukrywa, że powodzenie imprezy jej organizatorzy w dużej mierze zawdzięczają dobrej współpracy z włodawskimi parafiami, rzymskokatolicką i prawosławną. Dlatego też właśnie świątynie na czas festiwalu stają się jego scenami i galeriami. Ich niepowtarzalna sceneria sprawia, że koncerty czy spektakle nabierają specjalnego, niezapomnianego charakteru. Artyści to doceniają i dlatego znany kantor Symche Keller czy Andre Ochodlo, Niemiec, który w Polsce śpiewa żydowskie piosenki tak chętnie do Włodawy wracają.
Tym razem autorzy festiwalowego programu chcą przywołać międzywojenną Włodawę. Będą zachwalające swój towar przekupki, pod ścianą ma siedzieć żebrak, po ulicach będą jeździły dorożki, a na podwórkach mają przystawać kapele. Gdzieś w kącie tej ulicznej scenografii uczestnicy festiwalu zapewne wypatrzą też umieszczone na plakacie logo naszej gazety. To dlatego, że od początku patronujemy tej imprezie i jesteśmy z tego dumni.