Mieszkańcy gminy Dorohusk nie chcą aby w ich gminie powstał zakład chemiczny. Boją się o swoje zdrowie i środowisko naturalne.
Z zamiarem inwestowania w gminie nosi się niemiecka firma PCC SE. Jak dotąd konkretnej oferty jeszcze nie złożyła. Ale już nawet wstępne rozmowy narobiły w gminie dużo zamieszania. Władze gminy w propozycji niemieckiego inwestora widzą zarobek i nowe miejsca pracy. Część mieszkańców: degradację środowiska i zagrożenie dla zdrowia a nawet życia ludzi. Przeciwni budowie mieszkańcy zawiązali komitet protestacyjny. Poparcia szukają już nawet u ministra środowiska. Denerwują się, że nikt z nimi nie uzgadnia kwestii istotnych, jak mówią, dla całej lokalnej społeczności.
-Nie godzimy się, aby o naszym bezpieczeństwie decydowała pani wójt czy nawet rada gminy - mówi Waldemar Rafalski, członek komitetu protestacyjnego. - To ludzie powinni się wypowiedzieć czy chcą sąsiadować z takim zakładem czy nie. Jeśli się zgodzą, wtedy rada niech sobie głosuje.
Marzena Szopińska-Demczuk tłumaczy, że za wcześnie podnosić takie kwestie. Bo inwestor ostatecznie nie zdecydował, czy to właśnie w Dorohusku zakład powstanie.
- Spodziewam się, że jeszcze w tym miesiącu powinniśmy dostać jakąś ofertę - mówi wójt. - Wtedy będę chciała zorganizować spotkanie, w którym weźmie udział przedstawiciel firmy, władze gminy, radni i członkowie komitetu protestacyjnego. Będzie okazja aby o sprawie podyskutować w oparciu o konkrety. Bo na razie to tylko gdybanie i dywagacje.
Rafalski zapewnia, że protestujący bardzo chętnie spotkają się z przedstawicielem inwestora. - O to nam od początku chodziło - mówi. - Żeby gmina nie działała za naszymi plecami.
Dodaje jednak, że takie spotkanie sprawy nie zamknie. - Chcemy poznać ofertę inwestora i poprosić o odpowiedź na nasze pytania. Chcemy też, żeby z planami zapoznali się niezależni eksperci, a z ich opiniami mieszkańcy. Chodzi o to aby to ludzie wypowiedzieli się na temat budowy - upiera się Rafalski.
- Nie będzie żadnego referendum - ucina Szopińska-Demczuk. - Jego organizacja kosztowałaby gminę 15 tys. zł. Nie mamy takich pieniędzy. Jeśli ktoś upiera się przy referendum, niech za nie zapłaci. Zresztą poczekajmy na ofertę i dyskutujmy o konkretach, a nie o czymś, czego nie ma.