Prokuratura zajęła się w poniedziałek sprawą śmierci 3,5-miesięcznego Bartka spod Chełma. Rodzice chłopca mają żal, że pogotowie nie wysłało do dziecka karetki, a szpital nie od razu przyjął je na oddział.
– Dziecko zostało zbadane. Pediatra z wieloletnim doświadczeniem nie stwierdził stanu zagrożenia życia. Podał lek obniżający gorączkę i temperatura spadła. Następnie skierował rodziców do punktu nocnej i świątecznej opieki medycznej.
Tam lekarz skierował dziecko z powrotem do szpitala, bo podejrzewał zakażenie układu moczowego. Niemowlę zostało przyjęte na oddział tuż przed godz. 10. – Jego stan pogorszył się po południu – mówi dyr. Król. – Podejrzewaliśmy sepsę.
Po godz. 17 Bartek został przewieziony karetką do Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Lublinie. – Nie mamy oddziału intensywnej opieki medycznej, a sepsa to choroba, która w dużym odsetku przypadków prowadzi do śmierci – tłumaczy dyr. Król.
– 3,5-miesięczny Bartek trafił do naszego szpitala 24 lutego po godz. 18 – opowiada Agnieszka Osińska, rzecznik prasowy DSK w Lublinie. – Był w skrajnie ciężkim stanie: po wstrząsie septycznym, z wykrzepianiem wewnątrznaczyniowym i niewydolnością wielonarządową. Pomimo wysiłków naszych lekarzy chłopca nie udało się uratować. Zmarł 25 lutego po północy. Zarządzono sekcję zwłok. Jej wyniki zostaną przekazane rodzicom.
Rodzice zmarłego chłopca przedstawili bowiem swoją wersję zdarzeń dziennikarzom "Nowego Tygodnia”. – Dyspozytorka odmówiła wysłania karetki i kazała podać leki przeciw gorączce. Nie zastanawialiśmy się długo. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala na oddział pediatrii – relacjonowała matka Bartka. Rodzice przekonywali też, że gdy za pierwszym razem byli w szpitalu bez skierowania, lekarz nie zbadał chłopca. Twierdzą również, że na karetkę, którą ich synek pojechał do Lublina, czekali prawie godzinę.
Dyr. Król mówi, że on sam o sprawie też dowiedział się od dziennikarzy, ale zdążył się jej przyjrzeć. – Nie dopatrzyłem się błędu medycznego, ale nie jestem pediatrą. Powołałem komisję, która przeanalizuje, czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków przez lekarza – tłumaczy dyr. Król.