Prokuratura chce zarzucić Zbigniewowi Matuszczakowi (SLD), że pomógł w uzyskaniu zgody na wywieszenie reklamy na kinie w Chełmie. Miał za to dostać aparat fotograficzny. Tymczasem jeden ze świadków, który obciążał posła, zmienił zdanie.
Banner reklamujący piwo chciała powiesić na budynku chełmskiego kina "Zorza” wynajmująca go firma. To przede wszystkim zeznania jej właścicieli, Tomasza i Izabeli M., obciążają polityka – twierdzą, że za pomoc w uzyskaniu w 2008 roku zgody na wywieszenie reklamy (podpisał ją jeden z zastępców prezydenta Chełma, ale zapewnia, że bez zaangażowania posła) wręczyli Matuszczakowi aparat fotograficzny.
Matuszczak zaprzecza i utrzymuje, że małżonkowie mszczą się, bo nie pomógł im w przedłużeniu dzierżawy "Zorzy”. I doniósł na nich do prokuratury.
– Tu chodziło o bardzo duże pieniądze, o możliwość korzystania z 781 mkw. powierzchni w centrum miasta za 2200 zł czynszu – opowiadał w Sejmie Matuszczak. – W tym budynku państwo M. mieli dwie własne firmy, poza oczywiście kinem. Wynajmowali kilka pomieszczeń, czerpiąc z tego korzyści.
Matuszczak opowiadał, że pod koniec 2009 r. małżonkowie M. mieli wiele razy prosić go o interwencję w Urzędzie Miasta w Chełmie w sprawie dzierżawy budynku kina (prezydent miasta Agata Fisz jest jego partyjną koleżanką). A kiedy dowiedzieli się, że poseł planuje kupić kilkuletnie auto, wskazali mu człowieka, który "pomoże mi kupić dobry samochód, taki, jakim poseł powinien jeździć”.
Poseł zapewnia, że mimo starań małżonków, nie zaangażował się w sprawę dzierżawy. – Nie podejmowałem żadnych działań ani u pani prezydent, ani u innych osób – stwierdził.
– Nie mogą rozmawiać o tej sprawie. Niech sobie poseł mówi, co chce – usłyszeliśmy od Izabeli M.
Pracownik kina, który najpierw zeznał przeciwko politykowi, zmienił zdanie w śledztwie prowadzonym z zawiadomienia posła. "Ja uważam, że Zbigniew Matuszczak został fałszywie pomówiony przez właścicieli spółki o pośrednictwo w uzyskaniu zgody Urzędu Miasta na wywieszenie reklamy” – poseł odczytał w Sejmie zeznania mężczyzny, z których wynika też, że M. kazali mu rozgłaszać, że polityk wziął od nich aparat i chciał samochodu w zamian za przedłużenie dzierżawy.
Tymczasem prokuratura nie zweryfikuje zmienionych zeznań świadka, bo do czasu decyzji posłów w sprawie immunitetu śledztwo jest zawieszone. – My nie traktujemy tych zeznań jako gwałtownej zmiany wywracającej ustalenia śledztwa – podkreśla Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. – Aparat fotograficzny został kupiony i nie mamy dowodu, że nie został przekazany posłowi.
Rewelacji Matuszczaka nie skomentował na posiedzeniu sejmowej komisji zastępca prokuratora apelacyjnego w Lublinie Andrzej Markowski. Powiedział jednak, że śledczy, oprócz zeznań świadków, zebrali inne dowody: dokumenty, wykazy rozmów telefonicznych oraz materiały niejawne.
– Myślę, że śledczy uwzględnią nowe okoliczności – mówi nam Matuszczak.
Jak skończyła się sprawa dzierżawy "Zorzy”? Władze miasta przejęło kino na początku stycznia. Małżeństwo M. zapowiada walkę o odszkodowanie.