Politechnice Rzeszowskiej nie udało się przejąć całej puli pieniędzy przeznaczonej na szkolenie pilotów dla lotnictwa cywilnego.
Rzeszowianie muszą zadowolić się pozostałą częścią kwoty. Do tej pory tamtejsza politechnika była jedynym beneficjentem pieniędzy przyznawanych na szkolenie najpierw przez Ministerstwo Transportu, a obecnie Infrastruktury.
Kiedy na placu boju pojawiła się PWSZ, rzeszowska uczelnia poczuła się zagrożona w roli monopolisty. Doszło do tego, że obie strony zmobilizowały polityków, aby ci w Warszawie pilnowali ich interesów i wpływali na zapisy w projekcie budżetu. Z tego starcia górą wyszła PWSZ, której udało się obronić wstępnie przyznaną dotację.
- W sporze z Politechniką Rzeszowską poradziliśmy naszym adwersarzom, aby porównali, ile kosztuje wyszkolenie pilota u nich, a ile u nas - mówi Zygmunt Gardziński, dyrektor gabinetu rektora PWSZ. - Strzał był celny. Z naszej oceny wynika, że u nas koszty te są o około 70 proc. niższe niż w Rzeszowie.
Powód takiej dysproporcji Gardziński tłumaczy różnicami w organizacji studiów. System, jakiego dopracowali się chełmianie, jest po prostu nie tylko tańszy, ale i skuteczniejszy. Chociaż pomysł zorganizowania w Chełmie w ramach kierunku mechanicznego specjalności w zakresie pilotażu zrodził się zaledwie przed czterema laty, to pierwsi absolwenci zasiądą za sterami pasażerskich samolotów, na razie jeszcze na fotelu drugiego pilota, już w tym roku. Co roku uczelnię ma opuszczać średnio po 12 absolwentów i wszyscy z góry mają zapewnioną pracę w kraju, bądź za granica.
Aby przyznane pieniądze wpłynęły na konto PWSZ potrzeba jeszcze, aby prezydent RP podpisał ustawę budżetową. Praktycznie jest to już tylko formalnością.