
Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny w Chełmie szuka do pracy dwóch lekarzy.

- Jest nas za mało, a obowiązków wciąż przybywa - mówi Wiesław Dyjak, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Chełmie. - Powiat duży, a pracuje tu, oprócz mnie i szefa, zaledwie czterech inspektorów.
Praktycznie wszystko, co trafia na nasz stół, od mięsa, po miód musi być przebadane przez inspekcję weterynaryjną.
Do tego dochodzi m.in. monitorowanie zakażeń zwierząt, kontrola nad wytwarzaniem, obrotem i stosowaniem środków żywienia zwierząt i przestrzeganiem zasad ich identyfikacji i rejestracji, czy wreszcie nadzór nad wytwarzaniem i stosowaniem pasz. - Młodzi nie garną się do pracy. Zresztą trudno od nich wymagać, by po sześciu latach ciężkich studiów i kosztownej specjalizacji przyszli pracować za 800-1200 złotych netto - tłumaczy Dyjak. - Tym bardziej że nie jest to zajęcie ośmiogodzinne. Muszą być dyspozycyjni praktycznie całą dobę.
Problemem jest i to, że weterynarze pracujący w inspektoratach nie mogą dorabiać poza godzinami. - Jako pracownicy korpusu służby cywilnej nie możemy prowadzić własnej działalności gospodarczej - wyjaśnia dr Jan Sławomirski, lubelski wojewódzki lekarz weterynarii.
Choć przyznaje, że są powiaty, gdzie chętnych do pracy brakuje, sytuacja nie wygląda najgorzej. - My mamy wydział weterynarii pod bokiem, a młodzi szukają możliwości zdobycia doświadczenia - mówi Sławomirski. - Ale rzeczywiście, o wykwalifikowaną kadrę trudno,
bo ta jest rozchwytywana przez lecznice i różne inne podmioty gospodarcze.
Doktor Sławomirski twierdzi, że gdyby dostał po jednym dodatkowym etacie na powiat oraz 1,5-1,6 tys. złotych netto dla każdego nowo zatrudnionego nie byłoby takich problemów ze znalezieniem chętnych do pracy.
Niestety, powoli fachowców zaczyna brakować również w lecznicach dla zwierząt. - Są gminy, gdzie pracuje tylko jeden lekarz weterynarii - twierdzi Wiesław Dyjak. - Gdy te osoby przejdą na emeryturę, może być na prawdę źle.
Opinię tę potwierdza również Artur Chełmiński, lekarz prowadzący prywatną praktykę weterynaryjną. - Młodzi albo wyjeżdżają za granicę, albo decydują się pracować poza wyuczonym zawodem. Wybierają po prostu zajęcia lepiej płatne - mówi.