Wigilijne potrawy były zawsze postne, a ich liczba zależała od regionu i zamożności gospodarzy. Na Lubelszczyźnie liczba dań była często nieparzysta: pięć, siedem, a u bogatszych trzynaście – rozmowa z AGATĄ WITKOWSKĄ z Działu Edukacji i Promocji Muzeum Wsi Lubelskiej.
- Sposób przeżywania świąt bardzo się zmienił na przestrzeni lat?
– Nie jest zaskoczeniem stwierdzenie, że dziś ogromną rolę odgrywa komercyjny aspekt świąt oraz poprzedzającego je okresu. Boże Narodzenie zawsze wiązało się z przygotowaniami, jednak ich charakter się zmienił. Obecnie już w pierwszej połowie listopada zaczynają pojawiać się dekoracje, na przykład w galeriach handlowych, a wszechobecne melodie takie jak „Jingle Bells” czy „Last Christmas” tworzą świąteczną atmosferę. Można odnieść wrażenie, że najważniejsze są prezenty, choć dawniej miały one znaczenie symboliczne. Ważniejszy był duchowy wymiar świąt. Okres przedświąteczny był czasem wyciszenia i skupienia. Służył temu post i rygorystyczne przestrzeganie zwyczajowych ograniczeń, takich jak zakaz gry na instrumentach czy abstynencja od używek. Wszystko miało swoje miejsce i znaczenie. Życie na dawnej wsi było mocno osadzone w rytmie religii i przyrody, które wzajemnie się przenikały.
- Wszystko zaczynało się od adwentu. Jak wyglądały te duchowe przygotowania?
– Był to niezwykle ważny okres. W tradycji ludowej adwent trwał często dłużej niż oficjalnie: rozpoczynał się już rano po św. Marcinie, czyli 11 listopada. Jego nadejście poprzedzało dokładne szorowanie garnków, w których gotowano mięsne potrawy. Chodziło o to, by pozbyć się nawet najmniejszych drobin tłuszczu, co mogłoby być uznane za naruszenie postu. Czasem praktykowano usuwanie z domu tych naczyń i zastępowano je specjalnymi, przeznaczonymi na ten okres. Ważnym elementem adwentu były i są msze roratnie. W niektórych regionach kraju zachował się zwyczaj tzw. legowania, czyli zwoływania mieszkańców na Roraty graniem na długich, drewnianych ligawkach. Również na Lubelszczyźnie miejscami praktykowano ten zwyczaj.
Adwentowi towarzyszyły też różne zakazy, na przykład zakaz pracy na polu. Wierzono, że ziemia w tym czasie powinna odpoczywać, wydawszy już swoje plony. Istniało popularne porzekadło: „Kto w adwent ziemię pruje, ta mu trzy lata choruje”, co oznaczało, że ziemia nie będzie urodzajna. Wierzono też, że w tym czasie wychodzą na powierzchnię duchy zmarłych, z którymi można było skonsultować przyszłość. Stąd praktyka wróżb andrzejkowych i wigilijnych. W adwencie obowiązywał również zakaz zabaw, gry na instrumentach, a nawet głośniejszych śmiechów.
- Jak dawniej dekorowano domy i przygotowywano potrawy?
– Choinka w formie, jaką znamy dziś, pojawiła się dopiero na początku XIX wieku.
Początkowo był to zwyczaj praktykowany wśród miejskiej inteligencji i w dworach ziemiańskich, a na wsiach choinka przyjęła się dopiero po dłuższym czasie. W wiejskich domach popularna była podłaźniczka; czubek drzewa iglastego zawieszony do góry nogami nad stołem wigilijnym lub w jego pobliżu. Dekorowano ją jabłkami, ciastkami, kolorowymi bibułkami. Słowo „podłaźniczka” wywodzi się od czasownika „podłazić”, czyli składać życzenia. Podłaźniczkom towarzyszyły gałęzie drzew iglastych umieszczone za świętymi obrazami. W zależności od okolicy za wystrój świąteczny mogły wystarczyć same gałęzie.
Ważnym elementem dekoracji był tzw. król – snopek zboża stawiany w kącie izby, czasem wnoszony przez gospodarza podczas wigilijnej wieczerzy. W zależności od lokalnej tradycji mogło być więcej snopków, każdy z innego gatunku zboża. Na Lubelszczyźnie snopki pozostawiano w izbie przez cały okres świąteczny, a wyniesienie ich oznaczało zakończenie świąt.
Nie zapominajmy o sianie pod obrusem i słomie na podłodze, a także o spożywaniu wigilii na odwróconej drewnianej dzierży, służącej na co dzień do wyrabiania chleba. Wszystkie te elementy miały znaczenie symboliczne, związane z dobrobytem, zdrowiem i pomyślnością.
Wigilijne potrawy były zawsze postne, a ich liczba zależała od regionu i zamożności gospodarzy. Na Lubelszczyźnie liczba dań była często nieparzysta: pięć, siedem, a u bogatszych trzynaście. Na stołach pojawiały się kasze, kapusta, groch, suszone grzyby, a we wschodnich rejonach kutia – potrawa z gotowanego zboża na słodko z miodem, orzechami i bakaliami. W trakcie wigilii rzucano kutią w sufit; im więcej ziaren przylepiło się do stropu, tym lepszy urodzaj wróżono na kolejny rok.
- Jakie zwyczaje były najważniejsze?
– Wigilia była czasem, w którym przestrzegano wielu zwyczajów. Jednym z nich były wróżby związane z duchami zmarłych, które miały pojawiać się na ziemi. Wyciągano żdżbła siana spod obrusa – długie oznaczało długie życie, krótkie zaś zwiastowało nieszczęście. Znany dziś zwyczaj pustego talerza na stole pierwotnie związany był z przodkami, a nie z niespodziewanym gościem. Przed rozpoczęciem wieczerzy rodzina na chwilę klękała w ciszy, by dać czas duchom na dołączenie do stołu.
Praktykowano też dzielenie się opłatkiem ze zwierzętami. Przygotowywano dla nich specjalne, kolorowe opłatki, a z każdej potrawy odkładano po łyżce do wspólnej miski, którą później dzielono między bydło. Wierzono, że w Wigilię zwierzęta mówią ludzkim głosem, ale podsłuchiwanie ich przynosi nieszczęście. Innym zwyczajem było odwiedzanie się sąsiadów; wyłącznie przez mężczyzn. Wierzono, że pierwsza osoba spotkana tego dnia powinna być mężczyzną, co miało zapewnić szczęście w nadchodzącym roku.
- Boże Narodzenie było związane z wróżbami?
– Oczywiście! Oprócz wspomnianych wróżb, pogoda w Wigilię również zapowiadała przyszłość – pogodne niebo zwiastowało dobre znoszenie się kur, a pochmurne – obfite mleko od krów. Wiele wróżb było podobnych do andrzejkowych, np. dziewczęta nasłuchiwały szczekania psów, by dowiedzieć się, z której strony nadejdzie przyszły mąż.
- A co działo się po Wigilii? Jak obchodzono kolejne dni świąt?
– Po Wigilii rozpoczynał się czas świąteczny, pełen odwiedzin, kolędowania i radości. Kolędnicy składali gospodarzom życzenia, śpiewając specjalne kolędy życzące, które nie miały treści religijnych. Na św. Szczepana święcono owies, którym obsypywano księdza po Mszy, co miało symbolizować kamienowanie męczennika.
Był to czas spokoju, odpoczynku i celebrowania spotkań w gronie rodziny.