Jeszcze w 2013 roku szczepieniom obowiązkowym poddawane były niemal wszystkie dzieci z Zamościa i powiatu zamojskiego, które powinny. A już w 2021 roku, np. przeciwko błonicy, tężcowi i krztuściowi, zabezpieczonych zostało tylko 87 procent pacjentów.
Takie dane zawarto w informacji o stanie bezpieczeństwa sanitarnego za zeszły rok, którą przedstawiono miejskim radnym podczas ostatniej sesji. Statystyki zaniepokoiły radnego Janusza Kupczyka, który dopytywał, czy na tę sytuację wpływ mają tzw. ruchy antyszczepionkowe.
– Słusznie pan to zauważył i dla nas nadal jest to również bardzo niepokojące, co nie znaczy, że nie działamy w tym kierunku – zapewniała Genowefa Nowak z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zamościu. Mówiła o kontrolach, wydawaniu decyzji wzywających do szczepień, a nawet nakładaniu na „opornych” rodziców grzywien. Zapewniała jednak, że walka z ruchami antyszczepionkowymi jest naprawdę bardzo trudna. Choć przyznała również, że spadki w statystykach nie zawsze wynikają z niechęci rodziców, czasem również z odroczeń wynikających np. z chorób przewlekłych u dzieci.
Z roku na rok coraz gorzej
Tak czy inaczej ze szczepieniami obowiązkowymi nie jest w Zamościu dobrze. Zestawienie sanepidu wskazuje, że w 2013 roku przeciwko odrze, śwince i różyczce szczepiono 99,9 proc. dzieci, a w 2021 roku już tylko 89 proc. W przypadku błonicy, tężca i krztuścia, a także poliomyelitis w tym samym czasie odnotowano spadek z 99,4 do 87 proc. Najlepiej sytuacja wygląda ze szczepieniami przeciw gruźlicy, na którą w 2013 zaszczepiono 99,5, a w zeszłym roku 98,5 proc. osób.
W zamojskiej przychodni Spiromed, która ma pod swoją opieką chyba największą w mieście populację małych pacjentów również zaobserwowano spadek liczby wykonywanych szczepień obowiązkowych.
– Nie jest on aż tak duży jak w tych statystykach, ale jest – przyznaje Marlena Kordalska, pediatra i lekarz rodzinna z wieloletnim doświadczeniem. Z jej obserwacji wynika, że częściej antyszczepionkowe teorie, które szczególnie popularne stały się w czasie epidemii koronawirusa, znajdują podatny grunt wśród mieszkańców terenów wiejskich.
Trzeba edukować dorosłych
Kordalska podkreśla jednak, że cały personel Spiromedu mocno pracuje nad tym, by uświadamiać rodzicom korzyści płynące ze szczepień. – Już podczas zapisów dziecka do nas mówimy, że promujemy szczepienia i że zwyczajnie wolimy zajmować się pacjentami zaszczepionymi. Rodzice obiecują, że będą się do tego stosować, ale później z niektórymi bywa różnie – mówi lekarka. Ale też dodaje, że na naukę nigdy nie jest za późno. I zdarza się, że rodzice początkowo przeciwni zabezpieczaniu swoich dzieci przed chorobami, w końcu zmieniają zdanie.
– Mam pod opieką rodzinę z kilkorgiem dzieci, w której rodzice zdecydowali się na szczepienia dopiero, kiedy dzieci były w wieku około 3 lat – opowiada doktor Kordalska. Podkreśla jednocześnie, że obserwuje też coraz większą świadomość. Bo przybywa takich rodziców, którzy poddają dzieci nie tylko obowiązkowym, ale też dodatkowym, sugerowanym przez lekarzy szczepieniom.
Ufam lekarzom, nie znachorom
Pani Iwona z Zamościa jest mamą dwójki przedszkolaków: Tomka i Kornelki. Jej dzieci przechodzą wszystkie obowiązkowe szczepienia, choć nie zawsze dokładnie w terminie, który wynika z kalendarza szczepień. – Syn miał z reguły szczepienia nieco przesuwane w czasie, bo często je „odchorowywał”, po prostu po szczepieniu łapało go coś na kształt przeziębienia – opowiada zamościanka.
Córce, która miała dość poważne problemy zdrowotne, pani Iwona odroczyła szczepienie na odrę, świnkę i różyczkę i teraz trochę się boi. Bo w przedszkolu jest sporo dzieci z Ukrainy, gdzie ze szczepieniami bywa różnie. – I obawiam się, czy Kornelka nie zachoruje na którąś z tych chorób – przyznaje pani Iwona.
Nie zdecydowała się również na dodatkowe szczepienie przeciwko ospie wietrznej i teraz żałuje. Bo dzieci przeszły ją bardzo ciężko, zwłaszcza córka, która gorączkowała bez przerwy przez sześć dób.
– Ja ogólnie jestem za szczepieniami. Po to jest medycyna, po to się chodzi do lekarza, żeby ufać specjalistom, a nie znachorom. Wiem, że zdarzają się nieporządane odczyny poszczepienne, ale uważam, że korzyści wynikające ze szczepień zdecydowanie przewyższają ryzyko – mówi młoda mama.