Trafiły do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Rosji, Szwajcarii, Hiszpanii i na Ukrainę. Trzy, w tym ten za długi metraż zostały w Polsce. W sobotę zakończył się festiwal filmowy „Złote Mrówkojady”. Wiemy, kto został nagrodzony.
Od ponad tygodnia w lubelskim Centrum Kultury można było oglądać filmy konkursowe (organizatorzy i jurorzy zakwalifikowali do wyścigu po Złote Mrówkojady 9 pełnometrażowych i 94 krótkometrażowe).
Tegoroczna edycja „Złotych Mrówkojadów” była szczególna, bo impreza organizowana od 2007 roku połączyła się z „Pełnym Metrażem” i „Filmami dobrze zakręconymi”.
Filmy krótkometrażowe oceniali: Michał J. Zabłocki, filmowiec, kierownik produkcji i producent; Bartosz Żurawicki, dziennikarz i krytyk filmowy oraz Dave Lojek, reżyser, producent, montażysta, pisarz, organizator Kino Kabaretów (maratonów realizacji filmowej).
Oto ich decyzje: Małe Mrówkojady: „Pawo” reż. Antje Heyn (Niemcy); Mistrzowie obserwacji: „Kiedy będę ptakiem” reż. Monika Pawluczuk (Polska) (nagroda) i „Born to be mild” reż. Andy Oxley (Wielka Brytania) (wyróżnienie); Mistrzowie gatunku:„Every other” reż. Nikołaj Kotjasz (Rosja) (nagroda) i „Russian Roulette” reż. Ben Aston (wyróżnienie); Mistrzowie emocji:„Tenderness” dir. Anastasija Maksymchuk (Ukraine); Mistrzowie krótkiego metrażu „Mleczny brat” reż. Vahram Mkhitaryan (Polska, Armenia); Mistrzowie animacji:„The Trumpet” reż. Andres Nieves (Hiszpania).
Jurorzy za Mistrza filmów dobrze zakręconych czyli takich, które wymykały się kwalifikacji uznali 13-minutową opowieść „Lothar”, którą nakręcił Luca Zuberbüchler ze Szwajcarii. Tytułowy bohater zmienia bieg wydarzeń gdy kichnie. Ten lekko neurotyczny młody człowiek mieszka w bunkrze a może piwnicy wypełnionej pryzmą chleba tostowego, papieru toaletowego i wszystkiego, co pozwoli przetrwać. Gdy psuje mu się toster musi jednak wyjść na powierzchnię. Świetnie nakręcona, dowcipna i może nawet metafizyczna historia jak wiele pokazywanych na tegorocznym festiwalu. Bardzo dobrze, że jeden ze Złotych Mrówkojadów pojechał do Szwajcarii.
Jako widza cieszy mnie także nagroda Grand Prix konkursów filmów krótkometrażowych, którą wywalczyła 3-minutowa historia „Zepo”. Jej autor Cesar Diaz Melendez udowodnił, że animacja może być egzystencjalna i źle się kończyć. W sieci można znaleźć film o tym jak powstawał „Zepo”. Zaglądanie za kulisy produkcji bohaterów Mrówkojadów jest to równie intrygujące jak efekt oglądany w Centrum Kultury. Hiszpan wykreował zaśnieżony las, w którym mała dziewczynka znalazła rannego mężczyznę, dwóch wojskowych, jezioro, ptaki - usypując wszystko z różnego koloru piasku.
Filmy oceniała także publiczność, jej przedstawicielami było pięcioosobowe jury, które przyznawało nagrodę z najlepszy film długometrażowy. Ten Złoty Mrówkojad został w Polsce, bo dostał go Grzegorz Jaroszuk za „Kebab i Horoskop”.