Praca w barze, w którym właściciel cię nie przegoni bez wypłacenia pensji to szczyt marzeń. Bo na każdym kroku czyhają pazerni oszuści, którzy tylko czekają, żeby cię upodlić i okraść. Taki mniej więcej obraz losu polskiego emigranta w Londynie dostajemy w komiksie "Rozmówki polsko-angielskie” Agaty Wawryniuk.
Historia zaczyna się gdzieś na łąkach koło Chełma (stamtąd pochodzi autorka, a cała opowieść jest autobiograficzna).
Agata, Szymon i Marcel byczą się na trawie i zastanawiają jak bardziej produktywnie spędzić wakacje. Pada pomysł wyjazdu do Anglii. Znają tam Karola, który jak sądzą, już się ustawił i pomoże. Szybka decyzja i już są w centrum wyzysku. Bo niestety Karol wcale się dobrze nie ustawił, niewiele pomaga, a na dodatek lokuje ich w mieszkaniu rządzonym przez dresiarza Bogusia.
Szybko okazuje się, że czynsz który płacą wcale nie trafia do właściciela, tylko zostaje w rękach nieuczciwego pośrednika. Pewnego dnia do mieszkania wpadają zbiry celem wykopania mieszkających w nim, oraz odebrania zaległości. Trójka bohaterów musi brać nogi za pas.
Robota to kolejny koszmar. Bo albo polega na powtarzaniu do znudzenia jednej czynności, albo szefem jest poniżający wszystkich podły Angol, albo jest tak niebezpieczna, że można stracić palec.
Pewnie każdy kto jeździł za chlebem za granicę sam rzuciłby kilka podobnych historii. Sama fabuła jest więc, jak już wspomniałem, niezbyt odkrywcza. Bardzo spodobała mi się za to graficzna strona komiksu. Bohaterowie wyglądają jakby pochodzili z innej planety. Wokół nich krążą paskudni kosmici, jak np. ogromny ropuch zamawiający w barze na lotnisku pizzę z frytkami. Dlatego czekam na coś kolejnego od Agaty Wawryniuk. Może tylko z udziałem innego scenarzysty?