Miał w życiu dwie namiętności – taniec i seks. Ale to tańcowi oddawał całego siebie, całe swoje serce całą miłość. Seks w niezliczonych odsłonach i konfiguracjach traktował mechanicznie.
10 lat chorował na AIDS zarażając też setki, a może nawet tysiące chłopców.
O kim mowa? Rudolf Nurejew – jeden z najsłynniejszych tancerzy. Urodzony na Syberii, absolwent renomowanej Leningradzkiej Szkoły Choreograficznej im. Kirowa, miał 23 lata kiedy po występach w Paryżu zdecydował się poprosić o azyl we Francji. Bał się zemsty KGB i tego, że połamią mu nogi.
Szybko podbił sceny Zachodu. Snobująca się publiczność płaciła za bilety na jego występ w tysiącach dolarów i tolerowała jego chamstwo. Był nieokrzesany, czasem ordynarny, ale błyszczał talentem.
Życie prywatne? Praktycznie go nie miał. Owszem, łączył go związek z Erikiem Bruhnem, chyba jedynym człowiekiem, którego kochał. Ze znakomitą tancerką Margot Fonteyn tworzyli parę – być może nawet ona zaszła z nim w ciążę, a w każdym razie, stał się dla niej bodźcem w zawodowej karierze, a raczej w jej drugim, oszałamiającym etapie. Zarabiał krocie – kupował nieruchomości (m.in. 3 wyspy koło Neapolu), miał apartamenty w których zatrzymywał się na dwa, trzy dni, nie umeblowane, nie urządzone, w których nadal leżały zrolowane bezcenne dywany. Kupował bardzo drogie przedmioty, których później nawet nie oglądał.
A jednocześnie bywał chamem i arogantem. Zdemolował willę reżysera Franca Zefirellego dlatego, że nie dość szybko otwarto mu bramę. "Wychodząc, Nurejew zdjął spodnie i zrobił kupę…”.
Dla tancerzy był bezwzględny, potrafił być okrutny. Ale też on właśnie sprawił, że dotychczasowa, drugoplanowa rola tancerza zaczęła być równorzędna z rolą tancerki. Nie potrafił zejść ze sceny, a wkraczała na nią nowa, młoda gwiazda i wielki konkurent – Barysznikow. Już wtedy, gdy choroba się rozwinęła (a i lat przybyło) jego występy były żenujące.
To opowieść o innym obliczu wielkiej sztuki. Chyba prawdziwym.